Przeprowadzają się do Berlina. Nad Dunajem batalię wyborczą Orbán – Soros wygrał ten pierwszy. Drugi się więc pakuje. Amerykański miliarder pochodzi z Węgier, można by więc powiedzieć, że został przepędzony z matecznika. Viktor Orbán zapowiedział, że „nie będzie po nim płakał krokodylimi łzami”, ale jako pragmatyk wie, iż wygrał jedną bitwę, a nie wojnę.
Nie jest to bowiem wyłączne zmaganie się dwóch de facto polityków, choć ten drugi nazywany jest spekulantem finansowym i filantropem. Spór idzie o kwestie zasadnicze, ważne dla całej Europy. Orbán zarzuca George´owi Sorosowi, że to właśnie on stoi za koncepcją i realizacją polityki migracyjnej, czyli za celowym wpuszczaniem migrantów. Więcej, intencją ma być zmiana oblicza kulturowego Starego Kontynentu, czyli już nie tylko osłabienie, ale eliminacja chrześcijaństwa. Stąd akcję nazwano „Stop Soros”. Dotyczy to wszystkich inicjatyw miliardera, od „obywatelskich” Fundacji Społeczeństwa Otwartego, przez budapesztański Uniwersytet Środkowoeuropejski, aż po ujawnianie w mediach setek osób (po nazwisku) z nim związanych i przez niego opłacanych. Węgrzy są więc na bieżąco informowani. W odpowiedzi, via Parlament Europejski, przypomniano Viktorowi Orbánowi, że przed laty był on stypendystą Sorosa. Orbán jednak twierdzi, że przejrzał miliardera i rzucił mu rękawicę. Medialna riposta wystrzelona została z „Grubej Berty”. Mianowicie przeniesienie fundacji Sorosa z Budapesztu do Berlina przedstawiono w europejskiej prasie jako wynik „antysemickich ataków”, a to ze względu na żydowskie korzenie miliardera. Co osobliwe, już wcześniej po stronie Orbána, a przeciwko Sorosowi, opowiedział się premier Izraela Beniamin Netanjahu. No to jak jest rzeczywiście z tym antysemityzmem? Wróćmy jednak do Europy, bo tu przepędzany po 34 latach bytności na Węgrzech miliarder nieźle się okopuje. Niedawno spotkał się w Brukseli z pierwszym wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem. Panowie znają się od ponad dwudziestu lat. Teraz rozmawiali na temat „jedności w Unii Europejskiej”. Po spotkaniu wypowiedzi ich rzeczników były lakoniczne, jednakże kilka dni później w mediach ukazały się nieoficjalne informacje na temat ustalanego budżetu Unii na lata 2021-27. Podano je na podstawie przecieków z Komisji Europejskiej, a trzeba pamiętać, że wypuszczanie kontrolowanych przecieków należy do rytuału tego gremium. Napisano więc, że w projekcie unijnego budżetu przewidziano wyłączenie spod kontroli władz państwowych pieniędzy na organizacje pozarządowe, które m.in. zajmują się prawami obywatelskimi (sic! ). Celem ma być „ochrona takich organizacji przed presją polityczną w ich macierzystych krajach”. Ciekawe, o które organizacje chodzi i czy ma to związek z węgierską przeprowadzką?
Mirosław Piotrowski, poseł do Parlamentu Europejskiego, www.piotrowski.org.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu