Reklama

Aspekty

Kapłan z prawdziwego zdarzenia

Jechał z Gorzowa na spotkanie z kapłanami do Gubina. Nie dojechał. Zginął w wypadku samochodowym w Przetocznicy na trasie Skąpe–Sycowice. 22 stycznia przypada 32. rocznica tragicznej śmierci sługi Bożego bp. Wilhelma Pluty – kapłana, który odcisnął piętno w historii i pamięci naszego Kościoła diecezjalnego

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 3/2018, str. IV

[ TEMATY ]

bp Wilhelm Pluta

Karolina Krasowska

Ks. dr Jan Dyrda w latach 1975-78 był proboszczem i kustoszem s anktuarium w Rokitnie. Od 1978 r. przez 20 lat był proboszczem w Zawadzie

Ks. dr Jan Dyrda w latach 1975-78 był proboszczem i kustoszem s anktuarium w Rokitnie. Od 1978 r. przez 20 lat był proboszczem w Zawadzie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziś na łamach „Aspektów” wspominają go kapłani seniorzy, rezydenci diecezjalnego Domu Księży Emerytów w Zielonej Górze, którzy przez wiele lat bardzo ofiarnie posługiwali w naszej diecezji i na których bp Wilhelm Pluta pozostawił niezatarte wrażenie.

Ks. dr Jan Dyrda: – Moje pierwsze spotkanie z bp. Wilhelmem Plutą miało miejsce w czasie, gdy przyjechał na pogrzeb matki bp. Ignacego Jeża do Katowic. Pracowałem wtedy jako ksiądz diecezji częstochowskiej w Sosnowcu i z kolegą, który znał bliżej bp. Jeża, udaliśmy się na pogrzeb. Zgłosiłem się do bp. Pluty, który chciał się ze mną zobaczyć, bo – jak dowiedziałem się od ks. Zienkiewicza z Wrocławia – bp. Pluta ogłosił do księży w całej Polsce apel o pomoc w administracji apostolskiej gorzowskiej. Jako że pochodziłem ze Wschowy, postanowiłem wrócić do rodzinnej diecezji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bp. Plutę podziwiałem jako człowieka opanowanego, spokojnego, który rozmawiał ze mną bardzo łagodnie. Niedługo po tym spotkaniu jechałem już do Gorzowa, żeby przedstawić się i otrzymać nominację. Towarzyszył mi były rektor seminarium częstochowskiego, który wcześniej polecił mnie bp. Plucie. Podczas krótkiej, rzeczowej, serdecznej rozmowy dostałem nominację na wikariusza do Krosna Odrzańskiego. Tutaj miałem możność zobaczyć, jak księża, łącznie z ordynariuszem tej ogromnej diecezji, mieli bez porównania cięższe, bardziej pracowite życie.

Reklama

Podziwiałem bp. Plutę jako człowieka tytanicznej pracy, który był ciągle w podróży, ciągle w kontaktach z księżmi, które siłą rzeczy musiały być krótkie, ksiądz biskup starał się załatwiać sprawy szybko i rzeczowo. Mimo to dążył do tych kontaktów. Kiedy przykładowo ks. Garncarz z Krosna Odrzańskiego zaproponował mu, żeby pod koniec kolędy spotkał się z księżmi w dekanacie, chętnie na to przystał. Później wielokrotnie miałem z nim spotkania, gdy organizowałem parafię w Pławiu. Wtedy też bardzo spodobało mi się, że zorganizował studium pogłębiające wiedzę teologiczną wśród księży w Gorzowie, na które dojeżdżali nawet profesorowie z KUL-u. Dostałem się na drugi turnus studium i gdy na jego zakończenie trzeba było napisać pracę magisterską, stanął przede mną temat kapłaństwa, który później przez lata mnie pasjonował. Bp Pluta kładł nacisk na wykształcenie księży i to było to, czym mi zaimponował. Po zorganizowaniu parafii w Pławiu zostałem przeniesiony do Rokitna, gdzie było o wiele więcej pracy i nie mogłem zająć się moim tematem. Na skutek przepracowania złożyłem rezygnację. W 1978 r. została mi powierzona parafia w Zawadzie.

Wiadomość o śmierci księdza biskupa zastała mnie w czasie kolędy. Przeżyłem to boleśnie, bo bardzo szanowałem tego człowieka, człowieka o ogromnej kulturze wobec ludzi, ale i dużym poczuciu humoru. Wspominam go jako kapłana z prawdziwego zdarzenia. Mam w poważaniu trzech kapłanów, których chciałbym widzieć na ołtarzach. Jeśli prosiłem Pana Boga o zdrowie w czasie choroby, to zawsze za przyczyną biskupa z Łucka na Wołyniu Adolfa Szelążka, następnie kard. Stefana Wyszyńskiego, a trzecią osobą jest właśnie sługa Boży bp Wilhelm Pluta.

Ks. prał. Grzegorz Grzybek: – Pierwszy raz zobaczyłem bp. Wilhelma Plutę w katedrze gorzowskiej w czasie jego konsekracji, której przewodniczył kard. Stefan Wyszyński. Miał być profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, jednak te dwie nominacje zbiegły się i został naszym ordynariuszem. Dla nas jako kleryków była to rzecz niesamowita. Mam nawet zdjęcie, na którym stoi prymas Wyszyński, a bp. Pluta jest pełen uśmiechu. W czasie konsekracji był bardzo poważny, choć w pewnych momentach bardzo radosny, dawno nie widziałem takiego człowieka.

Reklama

Wciąż pamiętam dbałość i modlitwy bp. Wilhelma Pluty o powołania kapłańskie. Jeszcze jako kleryk bardzo mocno przeżywałem konferencje, które każdego miesiąca w czasie dnia skupienia głosił dla nas w seminarium. I tak wysoko stawiał poprzeczkę, że często zastanawialiśmy się, czy nie pakować manatków (śmiech). To, co mówił, nie było wyuczone – to było coś, co wypływało z niego i budziło bardzo poważne refleksje. Mam nawet pamiątkę po bp. Plucie. Kiedy byłem w jednostce wojskowej w Ostródzie, osobiście napisał do mnie dwa listy, ale tylko jeden z nich się zachował. To, co zostało zawarte w jego treści, spowodowało, że jedna z parafii, która jest w Zielonej Górze, nosi tytuł Ducha Świętego. Właśnie przez ten list zaczęła się moja głębsza więź z Duchem Świętym.

Konferencje bp. Pluty były długie, trudne, ale zawsze przygotowane. Bywałem na jego konferencjach rejonowych w Zielonej Górze, Pile i Słupsku. Wszędzie właściwie było to samo, zawsze ciasno, a księży było już dosyć dużo, chociaż nie za dużo dla potrzeb diecezji.

Informacja o śmierci księdza biskupa zastała mnie, gdy byłem na kolędzie w Wilkanowie. W pewnym momencie jeden z moich parafian powiedział: „Proszę księdza, w radiu mówią, że ksiądz biskup nie żyje”. Potem byłem praktycznie we wszystkich miejscach, do których było przewożone ciało księdza biskupa i jako proboszcz uczestniczyłem w uroczystościach pogrzebowych. To był szok dla nas. Liczyliśmy się, że biskup odejdzie, bo sam pojechał do Rzymu złożyć rezygnację, ponieważ przekroczył 75 lat i skończył mu się wiek kanoniczny; sam mówił też: „Ale co ja będę robił na emeryturze?”. No i nie doczekał tego, bo jako pełniący funkcję ordynariusz został zabrany przez Pana Boga. Modlę się za jego wstawiennictwem, a czasem ta moja modlitwa to jest nawet takie wzdychanie o pomoc.

2018-01-17 10:05

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pomocna dłoń prymasa

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 25/2022, str. IV

[ TEMATY ]

bp Wilhelm Pluta

bulla papieska

Archiwum Aspektów

Bulla nominacyjna bp. Wilhelma pluty na pierwszego biskupa diecezji gorzowskiej

Bulla nominacyjna bp. Wilhelma pluty na pierwszego biskupa diecezji gorzowskiej

Jubileusz półwiecza istnienia naszej diecezji skłania do przypomnienia roli Prymasa Tysiąclecia, jaką odegrał w tamtym czasie w integracji Ziem Zachodnich z Macierzą.

Papież Paweł VI bullą Episcoporum Poloniae Coetus 28 czerwca 1972 r. ustanowił stałą organizację kościelną na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Podziałowi i reorganizacji uległa także dotychczasowa Administracja Apostolska w Gorzowie. Z jej terenu powstały nowe diecezje: szczecińsko-kamieńska, koszalińsko-kołobrzeska, a na pozostałych ziemiach zorganizowana została diecezja gorzowska.
CZYTAJ DALEJ

Zobowiązujący obraz

2025-05-06 14:43

Niedziela Ogólnopolska 19/2025, str. 26

[ TEMATY ]

homilia

Sr. Amata CSFN

Gdy byłem ze stypendystami „Dzieła Nowego Tysiąclecia” w Murzasichlu, obserwowałem z balkonu interesującą scenę. Obok ośrodka pasło się ok. 300 owiec. Pilnowali je dwaj juhasi, a pomagało im w tym sześć pięknych owczarków górskich. Gdyby to porównać do boiska piłkarskiego, to psy leżałyby w miejscu czterech chorągiewek w narożnikach, a dwa z nich – na zewnętrznych liniach wyznaczających połowę boiska. Studenci próbowali podejść i zrobić sobie zdjęcie z owcami. Zagadywali, uśmiechali się, pokrzykiwali, umizgiwali się do owiec i próbowali je karmić. Te nawet nie spoglądały w ich stronę, były zupełnie obojętne na wymyślne „zaloty” młodzieży. Studenci polowali na ujęcie z przytuloną do nich owcą, patrzącą z nimi prosto w obiektyw. Bezskutecznie. Ja jednak czekałem na powodzenie tych zabiegów. Zgodnie z zasadą pozytywnego myślenia spodziewałem się, że za chwilę na pewno się uda, bo bardzo tego pragnęli. Raz czy drugi któraś z owiec zniecierpliwiona nagabywaniem na króciutką chwilę podnosiła głowę, ale niestety, błyskawicznie wracała do żerowania, tyle że w innym miejscu. Smak trawy był dla niej o wiele ważniejszy niż kariera medialna. W pewnej chwili juhas wstał i w znany wyłącznie góralom sposób, z mocą, gardłowo zakrzyknął: he-ej! W ciągu sekundy wszystkie owce uniosły głowy, spojrzały na niego, a gdy ruszył, poszły za nim, w towarzystwie troskliwych owczarków. Stałem jak osłupiały.
CZYTAJ DALEJ

Pielgrzymka pod znakiem pożegnania papieża Franciszka

2025-05-11 23:30

Danuta Niemiec

Turyn- kompleks ks. Bosko

Turyn- kompleks ks. Bosko

W dniu wyjazdu pielgrzymów dotarła smutna i poruszająca wiadomość – do Domu Ojca odszedł papież Franciszek. Śmierć Ojca Świętego wstrząsnęła całym światem, a dla uczestników pielgrzymki stała się przełomowym momentem. Konieczna była zmiana pierwotnego planu, aby móc wziąć udział w uroczystościach pogrzebowych w Watykanie. Pielgrzymi jednogłośnie zdecydowali, że chcą osobiście pożegnać Papieża – człowieka, którego prostota, miłosierdzie i oddanie Ewangelii inspirowały miliony wiernych.

W czasie dziewięciodniowego pobytu we Włoszech pielgrzymi odwiedzili Padwę, Sirmione, urokliwe średniowieczne, miasteczko nad Jeziorem Garda, Montechiari-Fontanelle, gdzie znajduje się Sanktuarium Rosa Mystica – Matki Kościoła, miejsce objawień maryjnych (kościół jubileuszowy), Mediolan, Turyn, malowniczą Pizę, Sienę, jedno z najpiękniejszych średniowiecznych miast Europy. Pielgrzymi zwiedzili Kościół św. Dominika z relikwiami św. Katarzyny Sieneńskiej – patronki Europy. Na drodze pielgrzymowania znalazła się również piękna Wenecja. Najważniejszym punktem pielgrzymki stał się jednak dwudniowy pobyt w Rzymie. Pielgrzymi z Nienadówki wzięli udział w uroczystościach pogrzebowych papieża Franciszka. Dla wielu uczestników była to chwila głębokiego wzruszenia, modlitwy i jedności z całym Kościołem. Osobiste pożegnanie Ojca Świętego pozostanie w ich sercach na zawsze jako niezatarte wspomnienie. W drodze powrotnej pielgrzymi zatrzymali się w Wiedniu, na Wzgórzu Kahlenberg.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję