Reklama

Wiara

Wrażliwi górą!

Współczesny świat jest coraz bardziej brutalny. Traktuje ludzi wrażliwych jak obce ciało, myśli o nich jak o nieprzystosowanych czy słabych. A w rzeczywistości wrażliwość to dar od Boga i warunek miłości

Niedziela Ogólnopolska 6/2017, str. 46-47

[ TEMATY ]

miłość

paffy/Fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ludzi niewrażliwych jest wokół nas coraz więcej. Być może my sami również z biegiem lat tracimy wrażliwość, którą mieliśmy w dzieciństwie i w latach dorastania.

Wrażliwość to szansa

Coraz więcej jest ludzi, którzy bez skrępowania – także w miejscach publicznych czy przed kamerami telewizyjnymi – zachowują się w sposób agresywny i wulgarny. Nie odczuwają wstydu ani wyrzutów sumienia. Łatwiej jest dziś spotkać człowieka, który mówi, że kogoś nienawidzi, niż takiego, który wyznaje, że jest kimś zachwycony bądź przejmuje się losem bliźnich. Obojętność to wygodna tarcza, za którą można się schować w obliczu własnych trudności i w obliczu cierpień innych ludzi. Także w obliczu tych cierpień, które to my im zadajemy. Brak wrażliwości w radykalny sposób oddala człowieka od miłości. Skrajna niewrażliwość prowadzi do skrajnego okrucieństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wysoki poziom wrażliwości sprawia, że łatwo nas zranić, bo głęboko bierzemy sobie do serca to, co dzieje się w nas samych oraz w naszych relacjach z osobami, które kochamy. To właśnie dlatego niektórzy boją się własnej wrażliwości. Traktują ją jak bolesny ciężar czy wielki krzyż, którego chcą się pozbyć, a nie jak dar czy szansę na szczególnie intensywne przeżywanie więzi z Bogiem i ludźmi. Wydaje im się, że ich wrażliwość stawia ich na z góry straconej pozycji i że nie dadzą sobie rady w świecie zdominowanym przez „twardzieli”. Czasami rzeczywiście ludzie wrażliwi okazują się bezradni i bezbronni. Są jednak i tacy, którzy dzięki wyjątkowej wrażliwości wznoszą się na takie wyżyny człowieczeństwa, jakie są nieosiągalne dla innych.

Wrażliwość a przewrażliwienie

Trzeba odróżnić wrażliwość od przewrażliwienia, a także od przesadnego skupiania się na samym sobie. Jeśli ktoś w obliczu drobnej uwagi czy niewielkiej krzywdy całymi latami rozpamiętuje takie epizody, tracąc przy tym chęć życia, to jest człowiekiem przewrażliwionym. Takie zachowanie prowadzi nie tylko do wyjątkowo bolesnych stanów emocjonalnych, lecz także do zaburzeń w funkcjonowaniu ciała. Przesadna wrażliwość człowieka na własnym punkcie sprawia, że jego życie jawi mu się jako nieznośny ciężar, a ponadto on sam staje się źródłem cierpienia dla osób, które są blisko niego. Taki człowiek agresywnie i w sposób uciążliwy dla innych użala się nad samym sobą i ma pretensje do całego świata.

Błogosławiona wrażliwość

Reklama

Istnieje także błogosławiony rodzaj wrażliwości. Mam na myśli taką wrażliwość, z którą nie można przesadzić i która sprawia, że stajemy się podobni do Boga. To pełna życzliwości i troski wrażliwość na sytuację, potrzeby i przeżycia innych osób. Na pewno nie chodzi tu o taki rodzaj troski o innych, który prowadzi do nadopiekuńczości czy do przekonania, że wiemy lepiej od nich, czego oni potrzebują. Wrażliwość dojrzała oznacza, że skupiam się na bliźnich jedynie po to, żeby ich coraz lepiej rozumieć, a dalej – coraz mądrzej kochać. Tego typu wrażliwość jest warunkiem empatycznego wczuwania się w świat drugiego człowieka. Jest też koniecznym warunkiem miłości, bo kochać mogę jedynie tych, wobec których jestem szczególnie uważny.

Rodzaje wrażliwości

Niektóre rodzaje wrażliwości są spontaniczne i nie wymagają osiągnięcia dojrzałości. Przykładem jest wrażliwość na własne zmęczenie, ból ciała, własne – zwłaszcza silne – uczucia i emocje, a także na własne potrzeby. O dojrzałości nie świadczą także wrażliwość na słowa czy przeżycia drugiego człowieka, jeśli od niego zależy nasz los, czy jeśli jesteśmy z nim szczególnie mocno związani emocjonalnie.

Tym bardziej okazujemy się dojrzali, im większa jest nasza wrażliwość moralna, duchowa, religijna czy społeczna, a zatem im bardziej jesteśmy wrażliwi w tych sferach, które są specyficznie ludzkie i czynią nas podobnymi do Boga. Co charakteryzuje te cztery typy wrażliwości? Spieszę z wyjaśnieniem. Wrażliwość moralna oznacza, że boli mnie każdy grzech i każda krzywda moja, ale i mojego bliźniego. Wrażliwość duchowa rodzi szczególną otwartość na pytanie o naturę człowieka i sens jego życia. Wrażliwość religijna z kolei oznacza otwieranie się na miłość Boga oraz przyjmowanie Jego miłości. Wreszcie wrażliwość społeczna, która otwiera na wyjątkową uważność w kontakcie z innymi ludźmi – czyli trafne wczuwanie się w ich sytuację i troskę o ich los.

Jezus – widzialna wrażliwość Boga

Reklama

Wzorem wyjątkowo intensywnie przeżywanej wrażliwości był Jezus. On nie mijał obojętnie żadnego człowieka. Z miłością i troską skupiał się na każdym, kogo spotykał. Dawał jeść głodnym. Patrzył ze wzruszeniem na ludzi pięknie żyjących. Płakał ze współczucia ze skrzywdzonymi i cierpiącymi. Niepokoił się o los grzeszników. Był też wrażliwy na własne cierpienie, gdyż Bóg jest radością i cierpienie jest dla Niego nieporównywalnie większym bólem niż dla nas, ludzi. Gdy Jezus modlił się w Ogrójcu, na samą myśl, że będzie okrutnie skrzywdzony, bardzo prosił bliskich Mu uczniów, by z Nim czuwali. Gdy został sam, aż pocił się krwią ze strachu. Na krzyżu wykrzyczał swój emocjonalny, straszliwy ból: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mk 15, 34).

Syn Boży wyjaśnił, jaki jest sens wrażliwości, którą otrzymaliśmy od Stwórcy: „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23). Najpełniej naśladują Jezusa te osoby, które mają oczy po to, by zaglądać w serce drugiego człowieka, uszy po to, by uważnie wsłuchiwać się w jego słowa i potrzeby, a serce po to, by go kochać.

Myślę, iż jest tak, że im mniej skupiam się na swoich przeżyciach, tym łatwiej jest mi kochać. Im mniej koncentruję się na sobie, tym większa jest moja wrażliwość na bliźnich: na męża, córki, rodziców, przyjaciół, tym bardziej wykorzystuję swoje przeżycia po to, by jeszcze mocniej kochać. Nie grozi mi wtedy to, że stanę się niewolnikiem własnych przeżyć, ale będę panem mojego postępowania.

Niech żyją wrażliwcy!

* * *

Agnieszka Porzezińska
Dziennikarka, scenarzystka, w TVP ABC prowadzi program „Moda na rodzinę”

2017-02-01 10:02

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wychowanie do życia w miłości

Niedziela świdnicka 42/2012, str. 5

[ TEMATY ]

wychowanie

biskup

miłość

BOŻENA SZTAJNER/NIEDZIELA

Caritas kielecka włączyła się w akcję "Tornister pełen uśmiechów"

Caritas kielecka włączyła się w akcję Tornister pełen uśmiechów
Miłość jest wypadkową prawdy, dobra i wolności. Może być rzeczywista, gdy bazuje na prawdzie, zwłaszcza na prawdzie o dobru, i gdy urzeczywistnia się w wolności. Spróbujmy rozważyć wychowanie do miłości w kontekście przypowieści o talentach. Bóg, powołując nas do istnienia, obdarował nas talentami, uzdolnieniami fizycznymi i duchowymi. Z pewnością jednym z nas dał tych talentów więcej, innym mniej. Bóg naprawdę najlepiej wiedział, co komu przydzielić. Każda i każdy z nas na pewno otrzymał to, co jest potrzebne do zbawienia. Przede wszystkim wszyscy otrzymaliśmy dar bycia człowiekiem. Na ten podstawowy dar zwrócił uwagę bł. Jan Paweł II 8 czerwca 1991 r. w Teatrze Wielkim w Warszawie w przemówieniu do przedstawicieli świata kultury. Podejmując refleksję nad przypowieścią o talentach, powiedział tak: „Otóż pragnę podkreślić, że u podstaw każdego z tych wielu zróżnicowanych talentów każdy z nas, każdy bez wyjątku, również nienależący do świata kultury i nauki, dysponuje nade wszystko jednym: uniwersalnym talentem, którym jest nasze człowieczeństwo, nasze ludzkie «być» (esse)”. To jest właśnie ten fundamentalny talent, na którym jest wszystko nabudowane i ten podstawowy talent winni wszyscy rozwijać. Ten podstawowy talent, jak i inne talenty szczegółowe są nam dane do pomnażania, rozwijania. Dar - talent człowieczeństwa - rozwijamy - jak nas uczył Papież - przez miłość, czyli „przez bezinteresowny dar z siebie samego”. Stąd musimy się zapytać, co ja robię z samym sobą, czy rozwijam talent mego człowieczeństwa? Skoro zaś człowieczeństwo rozwijam przez bezinteresowny dar z siebie, to muszę się zastanowić, co się stało z moją miłością? Ile mam miłości do Pana Boga, do męża, do dzieci, także do tych, których uczę, które mam na katechezie, które mi czasem dokuczają, a dla których mam być mistrzynią, mistrzem. Czy mogę powiedzieć, że staram się być dla nich darem? Co stało się z moją miłością? Czy jeszcze potrafię kochać? Czy może tylko udaję, że kocham, że mi zależy na moich podopiecznych? Ludzie zawsze mieli kłopoty z ewangeliczną miłością. Mają kłopoty także dzisiaj, bo człowiek, bo każdy, każda z nas, odkrywa w sobie bożka, którym jest moje „ja”, a miłość ewangeliczna jest przejściem od „ja” do „ty”, od „ja” do „my”. Z pewnością chcę być kochana, kochany przez bliskich, zwłaszcza przez tych, których cenię. To nie jest źle, to nie jest grzech, że chcemy być kochani, dowartościowani, szanowani, ale ważniejszą sprawą dla nas, dla rozwoju naszego człowieczeństwa, naszego piękna duchowego, jest nasze poświęcenie, nasze oddawanie się drugim, tym, którym służymy, czyli ważniejsze jest, że kochamy, że rzeczywiście stajemy się darem dla drugich. W miłości pięknieje nasze człowieczeństwo. W miłości spełniamy się jako ludzie, jako żona, matka, mąż, ojciec, kapłan, osoba samotna. Rozwijamy się duchowo, upełniamy się w naszym człowieczeństwie, czyli wzrastamy w świętości - przez miłość. Rozwój uzdolnień duchowych, rozwój człowieczeństwa, nasza osobista świętość nie mają zakreślonych granic. Wiemy dobrze, że możemy być lepsi, niż jesteśmy, że możemy być bardziej cierpliwi, bardziej wrażliwi, bardziej dyspozycyjni dla drugich. Możemy być ciągle jeszcze lepszymi ludźmi niż jesteśmy: lepszym księdzem, lepszym zakonnikiem, lepszą siostrą zakonną, lepszą matką, żoną, lepszym ojcem, mężem. Zatem idziemy przez życie ziemskie do Boga, do zbawienia, drogą rozwoju, drogą pomnażania talentów, szczególnie tego talentu podstawowego, jakim jest nasze człowieczeństwo.
CZYTAJ DALEJ

Katolicki biskup konwertyta - do 20. roku życia był "zaangażowanym członkiem Kościoła luterańskiego"

2025-08-01 21:07

[ TEMATY ]

konwertyci

Vatican Media

Bp Fredrik Hansen

Bp Fredrik Hansen

W Norwegii nastąpił zwrot, jest ona bez wątpienia bardziej otwarta na katolicyzm niż w przeszłości – uważa nowy katolicki biskup Oslo. 16 lipca bp Fredrik Hansen objął kierownictwo w stołecznej diecezji. Podobnie jak drugi w Norwegii katolicki biskup Eirk Varden jest on konwertytą. Jak sam przyznaje, do 20 roku życia był „aktywnym i zaangażowanym członkiem Kościoła luterańskiego”.

W wywiadzie dla portalu The Pillar przypomniał, że w ciąg ostatnich 20 lat katolicka diecezja Oslo doświadczyła gwałtownego rozwoju, głównie na skutek napływu migrantów z krajów takich jak Polska czy Litwa. W roku 2005 liczyła ona 45 tys. wiernych, a dziś 250 tys.
CZYTAJ DALEJ

"Pielgrzymi nadziei" wyruszyli z Zielonej Góry

2025-08-02 11:01

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Pielgrzymka zielonogórska

Karolina Krasowska

W tym roku w pielgrzymce weźmie udział blisko 400 pielgrzymów.

W tym roku w pielgrzymce weźmie udział blisko 400 pielgrzymów.

Czas pielgrzymki jest szczególną okazją do odkrycia, jak bardzo Bóg nam błogosławi! – mówił bp Tadeusz Lityński podczas Mszy św. na rozpoczęcie pielgrzymki zielonogórskiej na Jasną Górę.

Tegoroczna 43. Piesza Pielgrzymka Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej z Zielonej Góry na Jasną Górę rozpoczęła się Mszą św. w konkatedrze pw. św. Jadwigi Śląskiej pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. W homilii pasterz diecezji, nawiązując z Księgi Kapłańskiej o ustanowieniu Roku Jubileuszowego, który miał być przez Izraelitów przeżywany co 50 lat, zwrócił uwagę, że tegoroczna pielgrzymka również mocno wpisuje się w ustanowiony przez papieża Franciszka w Rok Jubileuszowy 2025:
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję