Reklama

Polityka

Polska to kraj ludzi zdolnych

O Polsce po Brexicie i o najważniejszych zasadach w rozwoju polskiej gospodarki z wicepremierem Mateuszem Morawieckim rozmawia ks. Ireneusz Skubiś

Niedziela Ogólnopolska 32/2016, str. 26-28

[ TEMATY ]

polityka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

– A co z unowocześnieniem gospodarki, a w związku z tym z miejscami pracy?

– Unowocześnienie jest warunkiem sine qua non podnoszenia wartości dodanej w naszym przemyśle i w usługach. Dlatego chcemy, żeby innowacje, tak jak w biznesie, zakotwiczyły się w polityce gospodarczej i w gospodarce realnej. Staram się patrzeć praktycznie: czego potrzebuje mała firma, żeby stawała się bardziej innowacyjna, czego potrzebuje średnia i duża firma, żeby dokonywała ekspansji międzynarodowej. To z kolei będzie tworzyć miejsca pracy, także wyżej opłacane. Tam, gdzie będą wiedzochłonne branże, tam będzie potrzeba więcej ludzi wykształconych, inżynierów, przedsiębiorców. Będzie to pozytywnie współgrało ze sobą.

– Czy uwzględniwszy pewien gorset unijny, uda się zapewnić rozwój gospodarczy Polski?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Unia jest też dla nas pewną szansą, ponieważ eksport, ekspansja na jednolity rynek UE jest łatwiejsza niż kierowana do kilkunastu czy kilkudziesięciu krajów w układzie rozproszonym. Polscy przedsiębiorcy nie boją się Unii, pokazują, że przynależność do niej mogą przełożyć na sukces. Ale jest też prawdą, że istnieje gorset unijny. Liczne dyrektywy, rozporządzenia w UE krępują nasz biznes i narzucają warunki. Dzisiaj dyrektywy: antynawozowa czy o pracownikach delegowanych uderzają niemal wyłącznie w polską gospodarkę i tutaj musimy twardo negocjować i stawiać warunki. A najbardziej niewygodny gorset unijny, najtrudniejszy dzisiaj do poluzowania, stanowi polityka klimatyczna. Jest ona elementem polityki gospodarczej Niemiec, Francji, a także Wielkiej Brytanii. Z gospodarczego punktu widzenia służy ona przede wszystkim tym krajom, a dla nas jest ogromnym balastem, wielkim hamulcem rozwoju. Nie znaczy to, że nie powinniśmy iść w mądry sposób w kierunku obniżania emisji szkodliwych substancji. Albo że nie powinniśmy rozwijać własnych technologii odnawialnych źródeł energii. Musimy to jednak robić w tempie dostosowanym do wymogów konkurencyjności polskiej gospodarki. Co nam i światu przyjdzie z przesunięcia produkcji o wysokiej emisji dwutlenku węgla o 300 km na wschód? Mamy zresztą pierwsze – i niemałe – sukcesy w podmiotowej polityce gospodarczej. Otóż do niedawna niemieckie urzędy nie chciały wydawać firmie Ursus certyfikatów niezbędnych do sprzedaży ciągników. Ursus musiał sprzedawać swoje maszyny w Niemczech jako używane. Sprawa ciągnęła się wiele miesięcy, a po naszej interwencji w ciągu kilku, może kilkunastu dni Ursus otrzymał certyfikaty i mógł wejść na ten bardzo duży rynek. Sprzedaż od razu przyspieszyła. A Ursus to tylko jeden z bardziej spektakularnych przykładów. To oczywiście smutne, że takie sprawy trzeba rozwiązywać niejako ręcznie, ale pokazuje też, że jeszcze wiele można osiągnąć. Przed nami ciągle sporo barier dla polskiego eksportu. Ale będziemy zabiegać o równość traktowania polskich firm. I wspierać wszystkie przedsiębiorstwa, które mają problemy za granicą – m.in. Newag, Pesę, Ursus czy Fakro.

– Zauważa się w Pańskich wypowiedziach element promocji przedsiębiorstw państwowych. Czy jest to sprawa pewnego powrotu do gospodarki socjalistycznej? Czy prywatny przedsiębiorca może czuć się w Polsce bezpieczny?

Reklama

– Prywatny przedsiębiorca jest moim oczkiem w głowie, jest dla mnie najważniejszym podmiotem, z którym chcę rozmawiać. Przedsiębiorstw państwowych jest niewiele – to ponad 20 strategicznych spółek, które są dla nas kluczowe w pewnych sektorach (m.in. PKO BP, PZU – ubezpieczenia, PGE – energetyka, ORLEN – paliwa, PGNiG – gaz), prywatnych firm natomiast – ok. 1,8 mln. Nasze państwo, nasz rząd deklarują, że chcą być silne dla silnych, wyrozumiałe dla słabszych, którzy nie mieli może np. takiej siły prawniczej. Otóż uczciwy przedsiębiorca może się czuć bezpiecznie. Dla nas uczciwy przedsiębiorca to największy skarb.
Chcę też powiedzieć, że musi tu być obopólne zrozumienie: przedsiębiorcy powinni uczciwie płacić podatki, musi także obowiązywać etyczna odpowiedzialność biznesu. Zwrócił na to uwagę na jednym ze spotkań prof. Jacek Kurzępa. Przedsiębiorca nie powinien nadmiernie eksploatować pracowników, ale powinien wymagać uczciwej pracy, premiować za bardzo dobre jej rezultaty i etycznie się wobec nich zachowywać. Nie ma więc tutaj rozbieżności. Ja jestem praktykiem gospodarczym, prawie 10 lat byłem prezesem banku. Widziałem tysiące przedsiębiorców, którzy bardzo dobrze zachowują się wobec pracowników, ale też wobec państwa, m.in. płacąc uczciwie podatki. Widziałem też jednak takich, z których państwo nie ma za wiele pożytku – uciekają z podatkami za granicę, a pracowników traktują przedmiotowo. Takim przedsiębiorcom powinniśmy zwracać uwagę, że troska o pracownika, dbanie o jego rozwój, pomoc w kształceniu – leżą w ich własnym długofalowym interesie.

– W minionym ćwierćwieczu nie brakowało zjawisk, które śmiało można zdefiniować jako wyzysk ludzi pracy.

Reklama

– Bez wątpienia tak. Przyczyny tego były różne. Pojawił się u nas i taki biznes, którego celem był wyłącznie maksymalny zysk, osiągany nawet drogą oszustwa i cynicznej eksploatacji pracowników. Czasem okazywało się, że jakaś firma zjawiała się w Polsce tylko na okres, w którym mogła korzystać z ulg podatkowych, po czym wyprowadzała się do innego kraju. Proceder taki ułatwiały bezrobocie, w związku z którym w wielu miejscach każdego inwestora witano z otwartymi ramionami, oraz słabość instytucji państwa. Tych doświadczeń na pewno nie powinniśmy zapomnieć. Druga przyczyna wykorzystywania miała inne źródła. Wynikała stąd, że po półwieczu bez wolnego rynku wszyscy musieliśmy się go nauczyć niemal od podstaw. I sytuacje bywały tu różne – czasem pracodawca był zbyt chciwy, a czasem sam, zmagając się z wielorakimi problemami, z trudem utrzymywał się „na powierzchni”. Dziś wszyscy jesteśmy bardziej doświadczeni. Warto elastycznie podchodzić do niektórych relacji pracodawca – pracownik, ale nie wszędzie. We Francji np. czy w Austrii niemal powszechny jest zwyczaj przechodzenia kobiet – kiedy zostają matkami – na pracę półetatową. Dzięki temu większość z nich nie tylko nie wypada z rynku pracy, ale też swoją karierę zawodową, choć może wolniej, jednak kontynuuje. Doświadczeni pracodawcy też doceniają taki model, bo kadry zintegrowane z firmą stanowią prawdziwą wartość. W takim modelu naprawdę poważnie możemy mówić o pracowniczej wspólnocie, o etosie pracy. Żeby jednak taki np. czterogodzinny cykl pracy osób wychowujących dzieci mógł rzeczywiście funkcjonować, to ta praca musi być blisko domu. Jeśli do zakładu trzeba dojeżdżać 40 km, bez dobrej drogi – to żadnych prorodzinnych owoców nawet najlepsze rozwiązania tu nie przyniosą.

– A tutaj przecież, w obszarze infrastruktury, ciągle jest bardzo dużo do zrobienia...

– I odpowiedzią na to ma być kolejny z naszych celów, czyli zrównoważony rozwój gospodarczy. Każdy, kto wędrował po prowincjach Europy Zachodniej, widział, że życie mnóstwa firm tętni tam nie tylko w małych miasteczkach, ale i w wioskach. I to takich firm, w których można robić znaczącą karierę. Główne siedziby wielu niemieckich potentatów przemysłowych znajdują się w miastach wielkości Trzebnicy czy Grójca. Żeby więc mieć ciekawą pracę, dobrze zarabiać, awansować, nie zawsze trzeba dojeżdżać do wielkich metropolii czy przeprowadzać się do stolicy. Taki model byłby dobry także dla Polaków.

– Do czego przyrównałby Pan system gospodarczo-społeczny, nad którym pracujecie?

Reklama

– Chcemy tworzyć system podobny do skandynawskiego, gdzie jasny i oczywisty jest wspólny interes: pracownika i pracodawcy. Bo w rzeczywistości nie powinno tu być znaczących rozbieżności. Ale chcemy przede wszystkim rozpoznawać wielkie wyzwania nadchodzących czasów i budować pionierską drogę rozwoju gospodarczego i społecznego. Odejść od „teorii pogoni”, według której kraje niegdyś podbite lub zdominowane przez bogaty i rozwinięty świat mogą wyłącznie „gonić Zachód”. Polska ma wszelki potencjał, aby wyrwać się z zaklętego kręgu pułapki średniego dochodu i pułapki rozwoju zależnego, peryferyjnego. Peryferyjność przy tym nie jest określeniem geograficznym, tylko odpowiada na pytanie: jak łatwo lub niełatwo zastąpić dany kraj w międzynarodowym rozdziale zadań. Im łatwiej, tym mniej podmiotowy jest dany kraj. Niewielki, leżący w jakimś sensie na peryferiach Singapur może być krajem centralnym pod wieloma względami. Ta odmienność, oryginalność rozwoju gospodarczego może i powinna się też zawierać w modelu społecznym. Modelu opartym na zasadzie solidarności, współpracy, ale i odpowiedzialności.

– Powiedział Pan Premier, że Polska to kraj ludzi zdolnych. Znajdujemy się jednak w gąszczu skomplikowanych przepisów, które utrudniają rozwój przedsiębiorczości. Zauważmy też, że setki różnych pomysłów znajdują się w Urzędzie Patentowym i nie mogą doczekać się realizacji. Dlaczego tak się dzieje? Czy nie należałoby się temu przyjrzeć?

– Patenty, spojrzenie na gospodarkę od strony nowoczesnych metod produkcji, wynalazków jest bardzo ważne. Niestety, Urząd Patentowy przez wiele lat funkcjonował słabo, dziś jest z tym trochę lepiej. Jest to trudny proces: uspójnienie działań Urzędu Patentowego i firm, które chcą patentować, to dla nas newralgiczny punkt. Bo na czym, w dużym stopniu, polega dominacja potężnych korporacji międzynarodowych? Na tym, że one, mając dużo więcej pieniędzy, patentują wszystko, co się da. Sprawniej poruszają się w urzędach patentowych, mają prawników, inżynierów, profesorów. Mają potężną siłę. A jak ktoś coś opatentuje, to w dużym stopniu stawia tamę dla rozwoju innych w podobnym kierunku. Czasami tworzy nowe perspektywy, ale czasami je blokuje – gdy mówimy czy to o jakimś leku, czy o maszynie lub usłudze. Dlatego patenty są bardzo ważne. Niebezpieczeństwo polega jednak nie tylko na tym, że niewydolność instytucji patentowych utrudnia życie rodzimym firmom. To też. Ale polega ono również na tym, że zbyt długi czas obowiązywania niektórych patentów cementuje dominację potężnych międzynarodowych korporacji.

– Dziękuję, Panie Premierze, za cenną wypowiedź, a zwłaszcza za to, że dostrzega Pan podmiotowość Polski wobec rozmaitych inicjatyw UE oraz rodzimy potencjał, który stanowią nasze większe i mniejsze przedsiębiorstwa, w tym również prywatne. To dobrze rokuje na przyszłość, a Polacy mogą czuć się bezpieczni. Dobrze też, że nowa ekipa rządząca zauważa, iż jesteśmy narodem zdolnym i twórczym.

2016-08-03 09:26

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie tylko do radnych Częstochowy

W dniu św. Łukasza, patrona lekarzy, 18 października 2012 r., obiegła całą Polskę wiadomość, że Rada Miasta Częstochowy przegłosowała dla obywateli tego miasta fundusze na rzecz wspierania tzw. leczenia niepłodności metodą in vitro. Przede wszystkim zacząć trzeba od tego, że nie ma tu żadnego leczenia niepłodności. Poza tym wszystkim wiadomo, że eksperymenty in vitro są nie do przyjęcia pod względem moralności chrześcijańskiej, gdyż przy stosowaniu zapłodnienia tą metodą ginie wiele embrionów. Tymczasem każdy płód ludzki jest człowiekiem - wyrasta z niego przecież nie jakieś inne stworzenie, ale człowiek. Zachodzi więc swoisty paradoks: jednemu płodowi (człowiekowi) zezwala się żyć, a inne są niszczone, zabijane. Ponadto - o czym coraz częściej się mówi - u dzieci powoływanych do życia tą metodą odnotowuje się wiele poważnych schorzeń spowodowanych manipulacjami laboratoryjnymi na embrionie. Odsyłam Czytelników do świetnego artykułu na ten temat, autorstwa dr Wandy Terleckiej, zamieszczonego w ubiegłorocznym 49. numerze „Niedzieli”. Dlatego właśnie Kościół nie może zgodzić się na tę metodę. Skoncentruję się tu na sprawie podstawowej, jaką są obowiązujące nas przykazania Dekalogu, a wśród nich piąte - „Nie zabijaj!”. Każdy płód ludzki w chwili poczęcia obdarzony jest przez Boga nieśmiertelną duszą. Jest więc prawdziwym człowiekiem. Wszystkie prawa genetyki stosują się już do tego małego człowieka. Oczywiście, jest to istota całkowicie bezbronna, skazana na ludzkie działanie. Taką istotę można bardzo łatwo skrzywdzić. Ale Pan Bóg daje jej życie i tylko do Niego należą decyzje o jej życiu i śmierci. Tylko ktoś, kto czuje się bogiem, może więc odbierać człowiekowi jego życie. Taka jest doktryna Kościoła i tym się on kieruje. Nie ma żadnego swojego interesu, nie jest też złośliwy wobec ludzi, którzy nie mogą mieć dzieci. Są bowiem inne pozytywne metody, stosowane z powodzeniem w świecie, w których nie ma elementu zabijania innych istot ludzkich, tak jak przy in vitro. Szkoda, że wybrani przez społeczeństwo Częstochowy, ponoć w większości katoliccy, radni nie mają tej świadomości. „Niedziela” wydała w Częstochowie specjalny zeszyt mówiący o szczegółach związanych ze stosowaniem metody in vitro, dostępny w naszych parafiach bezpłatnie. Bardzo żałuję, że duszpasterstwo częstochowskie nie dość aktywnie przekazywało wiernym tę naukę Kościoła. Szkoda też, że nie znalazły większego zainteresowania u wiernych znakomite artykuły na ten temat, jak np. ten wspomniany dr Terleckiej. Niestety, nasze parafie rozprowadzają niewielką liczbę „Niedzieli” i m.in. dlatego nauczanie Kościoła po prostu słabo do ludzi dociera. Skutek jest taki, że bardzo łatwo ulegamy ogłupiającym ideologiom, które nie przynoszą im niczego dobrego. Chciałbym zwrócić uwagę częstochowskim radnym, którzy głosowali za dofinansowaniem małżeństw stosujących in vitro, że jednak nie są bogami. Nie mają też prawa w ten sposób dysponować pieniędzmi, które składamy w formie podatku. Nigdy nie zgodzimy się na takie zarządzanie podatkami płynącymi od wyznawców Kościoła rzymskokatolickiego, gdyż jest to niezgodne z naszymi przekonaniami. Nie zgadzamy się na to, żeby podatki, które płaci „Niedziela” - a nie są one małe - były przeznaczane na cele niezgodne z moralnością chrześcijańską! Wyrażamy protest przeciwko takiemu „spożytkowywaniu” naszych pieniędzy, które z takim dziś trudem wypracowujemy. Tym bardziej że - jak powiedziałem - są sposoby lepsze, ludzkie, są możliwości adopcji i wiele innych szans realizacji macierzyństwa i ojcostwa. Myślę, że czas, by katolicy Częstochowy, zwłaszcza zorganizowani w katolickich ruchach i stowarzyszeniach, zaczęli bardziej interesować się tym wszystkim, co czynią z nami nasze częstochowskie władze, nieliczące się z tymi, w imieniu których sprawują swoje urzędy, których reprezentują. Częstochowa - tak jak mieszkańcy innych miast i miasteczek w Polsce - wierzy w Boga. I niezależnie od tego, czy prezydent miasta jest człowiekiem wierzącym, czy ateistą, czy radni miasta są ludźmi wierzącymi, czy nie, to jednak w poczynaniach jego zarządu musi być jakieś odzwierciedlenie większości społecznych przekonań i racji. A jeżeli takiego odzwierciedlenia nie ma, to trzeba zacząć myśleć, co z tym zrobić. Zasada starożytnej przysięgi Hipokratesa, zawierającej podstawy etyki lekarskiej, mówi: „Primum non nocere” - Po pierwsze, nie szkodzić. A tu, w dzień patrona lekarzy (!), podjęto decyzję, że nie tylko można szkodzić maleńkiemu człowiekowi, którym jest płód ludzki, ale można go nawet zabić! I to - za nasze pieniądze! Tak zdecydowali radni SLD i w jakiejś części PO, ale przecież stanowisko tych spośród radnych PO, którzy wstrzymali się od głosu, także przyczyniło się do tego, że zwyciężył projekt ateistyczny, niezgodny z nauczaniem moralności chrześcijańskiej. Dziwne to i nieczytelne, obywatele, którzy wybierali radnych PO jako ludzi wierzących, mają prawo zapytać ich podczas zebrań dzielnicowych, dlaczego tak postąpili, więcej - mamy obowiązek zapytać ich o to. Ale chciałbym także, niestety, postawić trudne pytanie duszpasterzom, nie tylko Częstochowy: Jak dbamy o oblicze chrześcijaństwa w życiu publicznym? M.in. brak zainteresowania „Niedzielą” w parafiach sugeruje, że mamy do czynienia ze zjawiskiem swoistej hibernacji świadomości chrześcijańskiej. Nasi wierni wprawdzie chodzą do kościoła, przystępują do sakramentów świętych, a jednocześnie nie zastanawiają się głębiej nad tym, co znaczy katolicka nauka społeczna w życiu publicznym, w życiu naszej społeczności lokalnej. Czasem aż chciałoby się zapytać takiego radnego „katolika”, czy wobec jego obojętnego stosunku do in vitro byłoby mu także obojętne, jak zostanie kiedyś pochowany - po katolicku, czy też nie - i czy na pewno jest mu obojętne jego życie wieczne... Przepraszam za te gorzkie słowa, są one jednak wyrazem mojego wielkiego zdumienia niedorzecznością decyzji podejmowanych przez władze miasta Częstochowy i niezrozumieniem istoty walki Kościoła o prawdziwe dobro człowieka.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV na inaugurację pontyfikatu: idźmy ku Bogu i miłujmy się wzajemnie

2025-05-18 11:47

[ TEMATY ]

homilia

inauguracja

pontyfikat

Papież Leon XIV

Włodzimierz Rędzioch

„Budujmy Kościół oparty na miłości Boga i będący znakiem jedności, Kościół misyjny, który otwiera ramiona na świat, głosi Słowo, pozwala, by go niepokoiła historia, i który staje się zaczynem zgody dla ludzkości. Razem, jako jeden lud, jako fratelli tutti, idźmy ku Bogu i miłujmy się wzajemnie” - powiedział papież Leon XIV 18 maja podczas uroczystej inauguracji swego pontyfikatu.

Pozdrawiam was wszystkich - z sercem przepełnionym wdzięcznością - na początku posługi, która została mi powierzona. Św. Augustyn pisał: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie [, Panie,] nie spocznie” (Wyznania, I, 1, 1).
CZYTAJ DALEJ

Włochy/ Na Monte Cassino oddano hołd bohaterom walk sprzed 81 lat

2025-05-18 19:38

[ TEMATY ]

rocznica

Monte Cassino

PAP/Albert Zawada

Tym, którzy "ducha oddali Bogu, ciało ziemi włoskiej, a serce Polsce", zdobywając 18 maja 1944 r. Monte Cassino, oddano w niedzielę hołd na polskiej nekropolii we Włoszech. Żołnierze gen. Władysława Andersa przeszli przez trzy kontynenty, aby walczyć o wolną Polskę; dziś my bierzemy udział w symbolicznej "sztafecie pokoleń", wiele od nas zależy - zaznaczył szef UdSKiOR.

Obchody 81. rocznicy bitwy na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino, których organizatorem był Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych wraz z Ambasadą RP w Rzymie, rozpoczęła polowa msza św. oraz modlitwa duchownych innych wyznań.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję