Od długiego już czasu nurtuje mnie pytanie, w jaki sposób współczesny, zabiegany człowiek może znaleźć czas i wewnętrzną mobilizację do tego, by częściej sięgać po Pismo Święte i prawidłowo je interpretować, lepiej rozumieć. Różne wspólnoty w ramach formacji kładą duży nacisk na lekturę Pisma Świętego, spotykam także osoby, które dają świadectwo, jak słowo Boże zmieniło ich życie. A jednak mimo to wciąż obserwuję powszechną nieznajomośc Pisma, która powoduje, że wiele osób nie widzi różnicy między Biblią Tysiąclecia a Biblią rozdawaną przez mormonów na przystankach autobusowych czy rozpowszechnianą przez wpólnoty protestanckie. Dlatego ten temat powraca jak bumerang i cieszę się z tego, bo powoli otrzymuję odpowiedzi. I dzielę się nimi, bo uważam je za bardzo istotne w indywidualnej pracy nad sobą i w poznawaniu Tego, który poprzez słowo mówi do nas. Jak zatem zabrać się do lektury Pisma Świętego?
Automobilizacja
Reklama
– Każdy, kto chce czytać Pismo Święte, musi znaleźć swoją osobistą metodę mobilizacji – uśmiecha się Elżbieta Wiater, krakowska biblistka i teolog. – Mnie w czytaniu słowa Bożego bardzo pomogły słowa siostry zakonnej, będącej moim kierownikiem duchowym podczas pierwszych rekolekcji Lectio Divina, w których uczestniczyłam. Powiedziała mi wtedy, że każdy nasz dzień jest jak dzbanek. Jeśli od razu zapełni się go wodą, nie starczy miejsca na nic innego. Jeśli się jednak zacznie od dużych kamieni, a potem wsypie się do niego żwir i piasek, to znajdzie się miejsce i na wodę. Dlatego, jeśli ktoś będzie potrafił znaleźć czas na lekturę słowa Bożego w codziennym życiu, z pewnością nie zabraknie mu czasu na inne sprawy – dodaje E. Wiater.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Istnieją pewne zasady dotyczące czytania słowa Bożego. W wielu wspólnotach praktykuje się modlitwę z prośbą o słowo Boże, które może pomóc w rozeznawaniu konkretnych sytuacji. Czasami jednak dochodzi do nadinterpretacji lub traktowania słów Pisma Świętego jak wyroczni czy przepowiedni. To jednak nie jest droga, jaką należy podążać za słowem Bożym. Potrzebne są filary, które nie pozwolą nam się pogubić.
– Są pewne zasady, niezbędne przy czytaniu słowa Bożego – wyjaśnia Elżbieta Wiater. – Bardzo ważne jest, by podchodzić do słowa Bożego z pokorą. Czasem to słowo pozostanie zamknięte, będzie się nam wydawać, że w żaden sposób nas nie dotknęło. To jednak nie znaczy, że nie będzie owocować w naszym życiu. Nawet wtedy, gdy wydaje się, że nas nie poruszyło, w odpowiednim momencie Duch Święty nam to Słowo przypomni. Słowo w nas pozostaje, osiada, nawet gdy tego nie czujemy – mówi moja rozmówczyni.
Interpretacje
Reklama
Pułapką nieraz stają się nazbyt swobodne interpretacje słowa Bożego, bez omówienia go z osobą kompetentną. Sprawdzoną metodą jest konsultowanie słów Pisma Świętego ze swoim spowiednikiem albo we wspólnocie. Słowo Boże jest dane dla całego Kościoła i właśnie w tej wspólnocie powinno być rozważane i interpretowane. Trudniej wówczas także o herezję, jeśli można zweryfikować swoje odczucia z wiedzą kompetentnych osób, które czytają Pismo Święte, nie tylko w oparciu o własne intuicje, ale w kontekście całej Biblii i nauczania Kościoła.
– Bardzo ważne jest, by Biblię czytać w całości, bo ona najlepiej interpretuje samą siebie – wyjaśnia Elżbieta Wiater. – Fantastycznym komentarzem do słowa Bożego jest też Katechizm. Kościół może nauczać tylko w zgodzie ze słowem Bożym, dlatego Katechizm jest takim pewniakiem, w którym nie będzie ani nadinterpretacji, ani herezji. Słowo Boże można interpretowac na różne sposoby. Jeśli robi się to jednak we właściwy sposób, to te interpretacje będą się uzupełniać, a nie przeczyć sobie. Dla przykładu możemy spojrzeć na moment śmierci Chrystusa na krzyżu. W sensie historycznym widzimy tu syna cieśli z Nazaretu, skazańca, który poniósł śmierć krzyżową. W sensie duchowym widzimy Zbawiciela świata, który dokonuje zbawienia. W aspekcie mistycznym śmierć Chrystusa na krzyżu stanowi Jego zaślubiny z Kościołem – to w Jego ranach rodzi się Kościół. I wreszcie sens moralny – obserwujemy to, co Chrystus uczynił dla nas i staramy się być Mu wdzięczni, chcemy Mu służyć. To kilka różnych interpretacji, które jednak się nie wykluczają, ale uzupełniają.
Kręgi biblijne
Reklama
Elżbieta Wiater od kilku lat prowadzi krąg biblijny w parafii Dobrego Pasterza w Krakowie. Mówi, że na otwarte cotygodniowe spotkania przychodzi ponad 20 osób. Spotkania te mają charakter wykładu, poświęconego konkretnemu zagadnieniu lub fragmentowi niedzielnej Ewangelii i czytania mszalnego. Jest też czas na pytania, uwagi i wymianę spostrzeżeń.
Podobne grupy powstają także wśród osób, które uczestniczyły w rekolekcjach Lectio Divina prowadzonych przez księży salwatorianów i noszą nazwę Grup Sychar. Dzięki umiejętności prawidłowego czytania Pisma Świętego osoby te, także poza rekolekcjami, spotykają się na modlitwie i wspólnym rozważaniu słowa Bożego. Dzięki otwartości księży proboszczów w niektórych parafiach w Krakowie i Małopolsce powstają podobne grupy. Każdy jednak krąg przyjmuje własną metodę rozważania Pisma Świętego.
Korespondencyjnie
Nie każdy ma jednak możliwość i czas, by raz w tygodniu uczestniczyć w kręgu biblijnym. Na szczęście istnieją inne, bardziej zindywidualizowane formy poznawania Pisma Świętego, które nie stawiają uczestnikom ograniczeń czasowych czy wiekowych. Wśród nich popularnością cieszy się np. Korespondencyjny Kurs Biblijny, prowadzony przez o. prof. Zbigniewa Marka SJ, wykładowcę na „Ignatianum” w Krakowie. „Celem Korespondencyjnego Kursu Biblijnego jest umożliwienie dostępu i ułatwienie zrozumienia treści ksiąg zarówno Nowego, jak i Starego Testamentu. W jego materiałach nie tyle chodzi o jednoznaczne wyjaśnienie poszczególnych ksiąg, rozdziałów czy też wierszy czytanych perykop – bo to jest niemożliwe, lecz o wskazanie drogi, po której winno się kroczyć, aby je rozumieć” – czytamy na stronie: www.kursbiblijny.deon.pl.
Pomoce
Reklama
Dla tych, którzy na serio zaczynają przygodę ze słowem Bożym, otwierają się kolejne możliwości, dostosowane do indywidualnych zapotrzebowań. W sieci znajdziemy portale internetowe i wideoblogi, gdzie w sposób prosty i przystępny teologowie i bibliści, kaznodzieje, ale i świeccy dzielą się spostrzeżeniami na temat słowa Bożego w krótkich filmikach. Istnieją newslettery, których adresaci każdego dnia otrzymują fragment słowa Bożego wraz z komentarzem. Jedną ze stron internetowych o Biblii jest portal Orygenes+, którego redakcja mieści się w Krakowie. – Strona jest owocem naszej pasji i zainteresowania greką starożytną – mówi Michał Wilk, redaktor naczelny portalu. – Pokazujemy szeroki kontekst Biblii: kulturę i literaturę starożytnej Grecji. Mamy też największą na świecie bibliografię biblistyki on-line. Wszystkie skatalogowane przez nas publikacje, głównie anglojęzyczne, dostępne są w internecie w ramach projektu Google Books. Mamy ich już ponad 14 tys. Z tej bibliografii każdego dnia korzysta ok. 5 tys. osób z całego świata – mówi M. Wilk. – Próbujemy pokazać naszym czytelnikom Biblię w trochę inny sposób: nie tyle przez pryzmat katechezy czy kazań (jak to zazwyczaj robią portale kościelne), ale od strony historii i kultury świata starożytnego, z uwzględnieniem bogactwa ukrytego w językach oryginalnych i we współczesnych naukach biblijnych. Nasza strona polecana jest w seminariach duchownych i na wydziałach teologicznych. Pomaga poznawać Pismo Święte nie tylko studentom, ale i pasjonatom starożytności – mówi M. Wilk i dodaje: – Myślę, że każdy człowiek na poszczególnych etapach życia potrzebuje różnych sposobów czytania Pisma Świętego. Dla mnie ostatnio ważnym odkryciem są audiobooki ze słowem Bożym, szczególnie z tekstami Starego Testamentu. To takie odkrycie Biblii na nowo – od kilku miesięcy nie tyle czytam, ile raczej słucham słowo Boże. To tak jak u pierwszych chrześcijan. Oni też słuchali, a nie czytali – mówi Redaktor.
Pole do zagospodarowania
Nieznajomość słowa Bożego sprawia, że przyjmujemy nieraz interpretacje, które – choć głoszone w dobrej wierze – nie przynoszą owoców, a sieją zamęt i utrwalają błędy. Potrzebujemy odnowienia wiedzy o Biblii, która będzie się różnić od tych wiadomości pochodzących jeszcze z czasów szkolnej katechezy. Tu otwiera się szerokie pole do ewangelizacji z ambony – co bowiem będzie skuteczniejsze i bardziej pociągające od słowa, które jest „żywe i skuteczne (...), zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (por. Hbr 4, 12)?
* * *
W naszych czasach ogromną uwagę zwraca się na opakowanie towaru, ale gdy zaczniemy czytać, ile procentowo jest składnika, który tak naprawdę chcemy kupić, to okazuje się, że jest z tym różnie. Nadmiar innych składników powoduje, że ludzie tracą kontakt z formą, jaką stworzył Bóg. Nie czują smaku pokarmów, zapachu wody itd. Podobnie jest czasem w Kościele. Ile procent słowa Bożego trafia do ludzi, a ile jest rozcieńczone i pozmieniane nadinterpretacjami ludzkimi? Zamiast pełnowartościowego pokarmu (jakim jest słowo, a jego owocem Eucharystia), ludzie dostają może i ładną wypowiedź, ale czy mającą moc? I spójrzmy w drugą stronę: Ile osób przychodzi przygotowanych na Mszę św., to znaczy po przeczytaniu czytań i Ewangelii na dany dzień? Nawet najlepszy kapłan nie wystarczy, jeśli człowiek nie otworzy swojego serca i umysłu.
Agata Padoł-Ciechanowska, malarka