Raport ONZ pokazuje, że jesteśmy krajem okrutnym i nieludzkim dla ludzi starych. Głodowe emerytury, fatalna opieka zdrowotna, w tym kilometrowe kolejki do specjalistów, znikomy stan liczbowy lekarzy geriatrów, za mało domów opieki i placówek leczniczych specjalizujących się w opiece nad seniorami. Środki komunikacji miejskiej nieprzystosowane, podobnie jak krawężniki za wysokie - architektura miejsko-wiejska nieprzychylna osobom poruszającym się z trudem. Starsi ludzie czują się wyrzuceni na margines codzienności, popadają w depresję (najczęściej w Europie), w wielu przypadkach są źle traktowani w zabieganym i przyzwyczajonym do szybkości społeczeństwie. Aż strach pytać ich o kwestię fundamentalną - o sens życia, bo to pytanie o nadzieję.
Drobne nadzieje
Patrzą na mnie nieco zdziwieni. Z tym półuśmiechem, pobłażliwym nieco, który zna życie i większość jego zasadzek. Na stole koronkowy obrusik, herbatniki na eleganckim talerzyku, na którym kalkomania w różyczki pamięta lata 50. ubiegłego wieku. W porcelanowym dzbanuszku herbata „Minutka”. Jedna saszetka, bo mocna szkodzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Nadzieja w moim wieku? Pani żartuje? - słyszę w głosie jakby lekki gniew. To pan Jan, kiedyś z zawodu nauczyciel matematyki, maniak książkowy, miłośnik jazdy na rowerze i muzyki bitowej z lat 60. Ostatnio uczył wnuczkę twista, ciągle śmieszy go Kabaret Starszych Panów. Utrzymuje, że ma francuskie poczucie humoru, bo popłakał się ze śmiechu na filmie „Goście, goście”.
- O nadzieję, proszę pani, walczy się do końca, jak o kolejny oddech. Bo nadzieja nie jest kwestią wieku. Można ją stracić, a tym samym chęć do życia, gdy ma się np. 40 lat. I wtedy jest po ptakach. A prawda jest taka, że póki życia, póty nadziei - inaczej lepiej od razu położyć się w trumnie i czekać na swoją godzinę. A pani pyta mnie tak, jakby nadzieja dla dziadzi, który skończył 82 lata, była czymś unikalnym i zjawiskowym. No bo skoro bliżej niż dalej - to nadzieja na cokolwiek wydaje się niestosowna, co? Starsi ludzie, proszę pani, mają w sobie nadzieję z rodzaju nieustających. Zapewniam. Tylko inną. Bo ona zmienia się wraz z nami. Dorasta, kształtuje się, krzepnie, z czasem kurczy się lub wręcz przeciwnie - rozdyma. Moja nadzieja jest drobiazgowa. Pojawia się w małych dawkach, ale regularnie. Mam np. nadzieję, że jak jutro wstanę, to będzie śnieg. Cieszy mnie śnieg i cisza, którą przynosi. Że nie będą mnie łupały kolana. Że na obiad dostanę coś smacznego, a córka zgodzi się na wypicie ze mną kawki. I nie będzie to „Inka”, ale taka dobrze przyrządzona w kawiarce... A ciśnienie? Pal sześć ciśnienie! No i że dobry Bóg da mi jeszcze na chwilę dobre oczy - czytam teraz św. Jana od Krzyża, a ta lektura wymaga wiele czasu i cierpliwości... Widzi pani, same drobiazgi.
Skalą w seniora
Reklama
Mówi się, że państwo nie ma pomysłu na starszych ludzi. A skoro seniorów jest coraz więcej, trzeba się zastanowić, jaki wobec nich przedsięwziąć program. Jak zbadać, czy jeszcze radzą sobie w życiu, czy już nie? Taka ocena ma wpływ na koszty świadczeń zdrowotnych, pomocy społecznej i usług opiekuńczych, jakie ponosi państwo. Jedną z metod tego badania jest skala Katza (Activities of Daily Living, ADL), dzięki której ocenia się, czy respondent jest w stanie poradzić sobie bez pomocy z wykonywaniem podstawowych czynności życia codziennego, czy też wymaga stałej opieki w domu lub w specjalistycznym ośrodku. Drugim narzędziem pozwalającym zweryfikować samodzielność osób starszych jest skala Lawtona (Instrumental Activities of Daily Living, IADL), która pokazuje, czy senior umie dokonywać tzw. złożonych czynności życia codziennego, takich jak: korzystanie z telefonu, korzystanie z komunikacji publicznej, robienie zakupów, przygotowywanie posiłków, prace domowe, pranie, przyjmowanie leków i gospodarowanie pieniędzmi.
A jeśli ludzie starsi nie dają sobie rady ze „złożonymi czynnościami”, to co? To nic. Przecież i tak muszą sobie jakoś poradzić.
Coś po sobie zostawić
Reklama
Pani Maria tej jesieni rzadziej wychodzi z domu. Ból kręgosłupa staje się chwilami trudny do wytrzymania, a bywają dni, że czuje się bardzo słaba. Całe życie w biurze, z przygarbionymi plecami, to i kręgosłup w końcu się zbuntował. - Starość nie jest taka zła - przekonuje - byle tylko jakoś poradzić sobie z codziennością, ze sprawami, które z wiekiem zabierają coraz więcej czasu. Nie należy się poddawać. Lekarz powiedział, że jak coś boli, to trzeba ból rozchodzić. Więc pani Maria chodzi. Z kijami. Stuka nimi o kostkę brukową w drodze do kościoła. Jakieś 500 metrów w obie strony. Świeże powietrze i ruch ratują ją od smutku. - Miewam bezsenne noce, podczas których rachuję się z życiem. Kiedyś człowiek musi dokonać analizy tego, co zrobił lub nie. Przykre zajęcie, jeśli jesteś istotą myślącą. Bo wracają rzeczy brzydkie, smutne, jakieś zadry, że coś się zrobiło nie tak, kogoś ważnego przegapiło. Dlatego myślę o tym tylko nocą i powtarzam sobie słowa: „Choćby wasze grzechy były jak krew, nad śnieg je wybielę”. W dzień mam nadzieję, że całkiem nie umrę. Wybudowałam z mężem dom, wychowaliśmy czworo dzieci, opiekowaliśmy się tuzinem wnuków. Coś z nas, z tego, kim byliśmy, co kochaliśmy, zostanie tutaj. Bo, tak naprawdę, co w tym życiu ma prawdziwą wartość? Praca, wyuczony zawód? Zawsze można je zmienić. Przyjaciele? Oni przychodzą i odchodzą. Pieniądze, które nie uratują człowieka ani od samotności, ani od rozpaczy? Kariera, poważanie, oklaski? - te ucieszą tylko pysznych. Wdzięczność wyparowuje szybciej niż jakiekolwiek inne uczucie. Tym, co sprawia, że warto było żyć, jest ślad, że byliśmy tu. Dzieci albo książka, może jakieś inne dzieło. Jakby tak popatrzeć głębiej, wszystko sprowadza się jednak do miłości. Ewangelia ma rację...
Projekty - i co z tego
Rządowy Program na rzecz Aktywności Społecznej Osób Starszych opracowany na lata 2014-2020 zakłada cztery filary, które pozwolą seniorom jak najdłużej cieszyć się samodzielnością. Pierwszym filarem jest edukacja; drugim - aktywność społeczna; trzecim - zwiększenie udziału seniorów w życiu publicznym, społecznym, gospodarczym, kulturalnym i politycznym; czwartym, tym najbardziej życiowym - są usługi społeczne, czyli stworzenie całego systemu instytucji i firm nastawionych na osoby starsze. Kluczowe znaczenie mają tu wolontariusze tworzący środowiska samopomocy. Seniorzy uważają, że z tego dokumentu właściwie nic nie wynika. - Pobożne gadanie - mówią i dodają, że oni nie mają czasu na 2020 r. Jak ma być lepiej, to już od następnego projektu budżetu.
Strażnicy pamięci
Pana Franka syn zabiera na zimę do siebie. Taką mają umowę. Na wiosnę dziadek wraca na wieś, ale przy pierwszych chłodach, bez dyskusji, przyjeżdża do miasta. - Jestem chłopem z dziada pradziada i nie znoszę miasta. Chociaż mieszkam na wsi, dla której nie ma już nadziei. Młodzi uciekli, starzy wymierają. Kilometry opuszczonych domów. Chodzę po starych ścieżkach, oniemiały z bólu, że mój świat odchodzi, a ja nie mogę temu zaradzić. Bo to ważna rzecz dla starych ludzi - pogodzić się z tym, że przemijamy nie tylko my, ale także to, co wokoło. Nic nie jest nam dane raz na zawsze... Jestem optymistycznej natury. Człowiek stary powinien być pogodny. Po co się smucić, jak idziemy w dobrą stronę? Mnie np. cieszy myśl, że spotkam tam moją Zosię, moich dwóch synków, którzy zmarli w dzieciństwie. Tak to jest, wiele w życiu przeżyłem, wieloma krzyżami mnie dobry Bóg doświadczył, ale dał mi też jakąś wyjątkową odporność. Podnosiłem się z upadku, z bólu, co mnie do ziemi przygwoździł, i szedłem dalej. Dla rodziny, dla dzieci, dla ojcowizny było warto. A teraz - moje życie to czekanie. Trwam, mimo że wokoło mówią, iż nie ma już na co czekać. Czekam na odwiedziny bliskich, na święta, na nieoczekiwanie, na jakąś niespodziankę, w której zjawienie się ciągle wierzę. Myślę, że nasza nadzieja to wiara, że to, co nas w życiu spotkało, nie było nadaremne.
Tytuł artykułu jest aforyzmem Alfreda Aleksandra Konara.