Albo liberalizm gospodarczy, albo solidarność społeczna? Tak, wykluczająco, zdają się rozumować niektórzy politycy i publicyści. A przecież sensowna sanacja Polski powinna uwzględniać oba punkty widzenia. Ten spór odżył teraz przy okazji wprowadzenia opłat na ZUS w tzw. śmieciowych umowach o pracę.
Warto więc przypomnieć kilka kwestii. Praca w Polsce jest tania. Przyczyną niegdyś była chęć uzyskania lepszych warunków do konkurowania rodzimych firm z zagranicznymi. W efekcie stało się tak, że Polacy w kraju wykonują prace proste, podrzędne i bardzo słabo płatne. O konkurencji zaś z produktami z rozwiniętych krajów zachodnich i tak nie ma mowy, bo one biją nas na głowę technologicznie i jakością produktów. Upatrywanie lekarstwa na źle rozwijające się, dychawiczne, małe przedsiębiorstwa polskie w płacach pracowników - i jedynie w tym - jest zwyczajnym zawracaniem głowy. Jedyne, co „osiągnęliśmy” w ten sposób, to traktowanie przez koncerny zachodnie polskich pracowników niczym niewolników w krajach kolonialnych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Żeby zmienić tę sytuację, trzeba naprawić rynek pracy i gospodarkę. Cywilizowanie warunków pracy jest tu tylko jedną, ale ważną, metodą na podnoszenie jakości życia w Polsce, a przecież skoro jako państwo się bogacimy, to ludzie powinni to odczuwać.
Małych i średnich przedsiębiorców nie zabijają koszty pracowników, ale system podatków pośrednich i podatków niezwiązanych z pracownikami, słaba ochrona konkurencji na rynku przez państwo, fatalna ochrona prawa gospodarczego, zła polityka państwa na rzecz rozwoju przedsiębiorczości. I to właśnie należy zmieniać przede wszystkim.
Jeśli chcemy rozruszać polską gospodarkę, musimy zapewnić godne warunki pracy, zadbać o równe warunki konkurencji na rynku (bo przecież np. przewaga koncernów zagranicznych, które w Polsce od dochodów nie płacą podatków, jest kolosalna), usensownić prawo gospodarcze i radykalnie przyspieszyć działania sądów od tych spraw. Dlatego na pytanie: liberalizm czy solidarność? - moja odpowiedź brzmi: jedno i drugie. W Polsce rządzą oligopole, czyli wielkie koncerny duszące zwykłych przedsiębiorców i pracowników. Tę dominację trzeba rozbić, ale może to zrobić tylko państwo. Jeśli będzie miało taką wolę polityczną.