Reklama

Aspekty

Potraktowałem to jako znak

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 42/2014, str. 4-5

[ TEMATY ]

misje

Krzysztof Król/GN

Ks. Witold Lesner

Ks. Witold Lesner

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KATARZYNA JASKÓLSKA: – Pewnie pytano już o to Księdza setki razy, więc nie będę oryginalna: skąd pomysł wyjazdu na misje? Jak to się zaczęło?

KS. WITOLD LESNER: – Kiedyś, jeszcze w szkole średniej, byłem w grupie misyjnej, więc można powiedzieć, że idea misji nie była mi obca. Ale na poważnie zaczęło się w lutym zeszłego roku. Byłem na rekolekcjach. I akurat temperatura spadła do minus dwudziestu stopni. Więc przy kolacji powiedziałem znajomemu księdzu: „Trzeba jechać do ciepłych krajów, bo tutaj jest masakra”. A w marcu w okólniku dla księży z naszej diecezji zamieszczono prośbę biskupów z Kuby, którzy pisali, że potrzeba tam księży. Najpierw się uśmiałem, że odpowiedź jest szybka i natychmiastowa. Ale potem potraktowałem to jako znak. Jakoś mnie to poruszyło.

– A nikt Księdzu nie powiedział, że w Polsce też już powoli trzeba misjonarzy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Tak, wiele osób mi to mówiło. Ale jeśli przyjrzeć się bliżej – nasza diecezja ma trochę ponad milion mieszkańców, a tamta na Kubie ponad 800 tys. U nas jest ok. 600 księży, a tam 14. Nie ma porównania. Jadę pomóc, odpowiadam na prośbę.

– Co będzie Ksiądz tam robił? Pracował jako wikary?

Reklama

– Na razie wiem tylko, że będę tam księdzem. A na jakim stanowisku, jakie będą moje obowiązki, okaże się dopiero na miejscu.

– Czemu tam jest tak mało księży? Nie ma powołań czy Kościół jest prześladowany?

– Kiedy nastał Fidel Catro, wypędził wszystkich księży niebędących Kubańczykami. Swoich nie mógł wypędzić, ale tym, którzy zostali, nie pozwolił wyjeżdżać na dokształcanie się – co przyczyniło się do upadania seminariów. Wiele kościołów zburzono, zniszczono lub zamknięto. Kościoły właściwie można spotkać jeszcze tylko w dużych miastach. Do tego jeszcze indoktrynacja komunistyczna. I to wszystko w sumie złożyło się na stan obecny.
Duża zmiana nastąpiła z okazji wizyty Jana Pawła II. Pozwolono nosić strój duchowny (bo wcześniej były za to kary). Ale podczas samej wizyty papieża zakaz jeszcze obowiązywał, więc Fidel pokrywał mandaty. Wypuszczono opozycjonistów, wprowadzono dni świąteczne wolne od pracy, wydano zgodę na budowę seminarium duchownego pod Hawaną, więc te zmiany były naprawdę widoczne. Niedawno przeczytałem też, że właśnie buduje się nowy kościół – po raz pierwszy od pół wieku. Natomiast do dzisiaj nie ma zgody na sprawowanie kultu na zewnątrz, wszystko musi się odbywać w budynku, więc pielgrzymki czy procesje w ogóle nie wchodzą w rachubę.

– Ale czy księżom tam będącym zagraża jakieś niebezpieczeństwo?

Reklama

– Nie istnieje tam oficjalne prześladowanie Kościoła na takim poziomie, żeby ktoś np. strzelał do księży. Tam po prostu robi się Kościołowi pod górkę. Niby na coś pozwalają, ale nie do końca. I tak Boże Narodzenie jest ogłoszone dniem wolnym, nikt nie musi wtedy pracować, ale jeśli ktoś jednak do pracy przyjdzie, to dostanie dwa razy tyle, co za normalny dzień. A tam jest tak biednie, że ludzie z tego korzystają. Znajomy salezjanin odprawiał Mszę św. z okazji jakiegoś ważnego jubileuszu i wystarał się o zgodę na sprawowanie kultu na zewnątrz, konkretnie w drzwiach kościoła. I właśnie tego samego dnia, o tej samej godzinie i na tym samym placu zorganizowano koncert rockowy. Oczywiście, Mszy św. w ogóle nie było słychać.

– Co trzeba zrobić, żeby zostać misjonarzem?

– W marcu przeczytałem prośbę. Dałem sobie trochę czasu na przemyślenie wszystkiego, przemodlenie – żeby nie było tak, że jadę, bo mi w Polsce za zimno. Do bp. Stefana pojechałem na rozmowę dwa tygodnie po Wielkanocy. Ponieważ jestem księdzem, nie mogę sam decydować, gdzie będę pracował, muszę mieć zgodę swojego biskupa, zwłaszcza jeśli dotyczy to pracy poza diecezją. Poza tym byłem wtedy redaktorem „Gościa Zielonogórsko-Gorzowskiego”, więc nie mogłem z dnia na dzień porzucić swojej funkcji. Dostałem zgodę.
Nie ma obowiązku przygotowywania się do bycia misjonarzem. Można się zebrać i pojechać. Ja jednak zdecydowałem się na przygotowanie. Przeszedłem przez Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Trwało od września zeszłego roku przez dziewięć miesięcy. Spotykaliśmy się m.in. z lekarzami z Instytutu Chorób Tropikalnych z Poznania – oni mówili, jakie badania trzeba zrobić przed wyjazdem w dane miejsce, na co się zaszczepić, na jakie choroby być gotowym. Ja i tak mam tego mało, bo ci, którzy się wybierali do Afryki, mieli tych szczepień więcej.

– Po co tyle tych szczepień, skoro na Kubie nie występują choroby tropikalne? Gdybym np. miała taki kaprys, żeby się tam wyprowadzić i postawić dom, to czy kogoś by interesowały moje szczepienia?

Reklama

– Jeden z lekarzy powiedział fajną rzecz – dla misjonarza najważniejsze jest być żywym. Te szczepienia są dla mnie, nikt nie będzie sprawdzał, czy je mam, mogę jechać bez nich. To mi musi zależeć, żebym nie zachorował, bo jadę tam pracować, a nie robić komuś kłopot.

– Przez dziewięć miesięcy na pewno nie było tylko o szczepieniach. Co jeszcze tam robiliście?

– Przede wszystkim uczyliśmy się języka, na to było przeznaczone najwięcej czasu. Kilka godzin dziennie – jako lekcje i jako konwersatoria. Raz w tygodniu były zajęcia z misjologii, z podziałem na dwie grupy – Afryka i Ameryka Południowa. Było o religiach, jakie możemy spotkać w miejscu, w które jedziemy. Uczyliśmy się, jakie panują tam warunki, czemu się nie dziwić, jakie są tamtejsze metody pracy. Jakie są zagrożenia, a jakie pozytywy. Omawialiśmy dokumenty Kościoła na temat misji. Po skończonym kursie pojechałem jeszcze pracować na parafii w Hiszpanii, żeby szlifować język.

– Co jest najważniejsze w posłudze misjonarza?

Reklama

– Misjonarz jedzie głosić Chrystusa. Więc jako ksiądz będę robił to samo, co robiłem w Polsce, tylko innymi metodami. W Polsce zwykle tak to wygląda, że człowiek się rodzi, zostaje ochrzczony, przygotowuje się do Pierwszej Komunii św. – wszystko jest poukładane. Na Kubie tak nie ma. Tam nie prowadzi się katechezy w szkole. Jako ksiądz nie mogę nawet wejść na teren szkoły. Katechizuje się zwykle po domach. Najczęściej są to domy prywatne, których właściciele przekazali je na użytek kultu – nazywane są domami misyjnymi. Przeważnie wygląda to tak, że w tych samych ławkach ludzie uczą się religii i uczestniczą w Mszy św.

– Na Kubie jest ogromny kryzys i władza sobie nie radzi. Może więc komunizm w końcu tam upadnie i Kościołowi będzie lepiej?

– Rozmawiałem z byłym wiceambasadorem Polski na Kubie. I on mówi, że najgorsze, co teraz mogłoby się na Kubie wydarzyć, to rewolucja, przewrót. Bo tam nie ma komu przejąć władzy. Nie istnieje zorganizowana opozycja, tylko pojedynczy krzykacze. Dlatego też on uważa, że tam powinny dokonać się zmiany na sposób chiński – to znaczy, że Kuba musi się otworzyć rynkowo na zewnątrz. Inaczej kraj nie powstanie z biedy, a to jest w tym momencie priorytetem.

– Jest aż tak źle?

– Tam mama potrafi przyprowadzić swoją córkę i zaproponować komuś jej usługi seksualne. To dla tej rodziny jedyna nadzieja jakiejkolwiek pracy zarobkowej. Nauczyciele polecają w ten sposób swoich uczniów – i dziewczyny, i chłopaków – jakimś turystom, w dobrej wierze, żeby dać tym dzieciom zarobić. Dla mnie jest to znak wielkiej biedy. I teraz stawiam sobie pytanie, jak tym ludziom mówić o Chrystusie, że On ich kocha. Mogę powiedzieć: „Przestań to robić”, ale wtedy z czego będzie żyła cała rodzina? To bardzo trudne sytuacje, z którymi misjonarz musi się mierzyć.

– Jak?

Reklama

– Różne metody się praktykuje. Na przykład w Polsce Caritas działa w ten sposób, że wraz z przepowiadaniem Ewangelii niesie się pomoc ludziom. Inni znowu uważają, że zanim zacznie się ludziom mówić o Chrystusie, trzeba im najpierw dać jeść, pomóc im w ogóle jakoś żyć. Dużym błędem jest to, że niekiedy próbuje się budować pomoc socjalną opartą wprost na systemie socjalistycznym, tworzy się komuny, wspólnoty oparte na Marksie i Engelsie. Powstaje więc coś, co jest oparte na doktrynie, a nie na chrześcijańskiej miłości i miłosierdziu. Kościół dziś głosi, że pomoc i ewangelizacja muszą iść jednocześnie. I tak właśnie działają misje. Co ciekawe, funkcjonuje ta pomoc inaczej niż np. w Polsce. Na misjach nie ma tak, że ktoś przychodzi do punktu, mówi, że jest biedny i dostaje paczkę z jedzeniem albo ubranie. Na misjach trzeba na to zapracować. W prosty sposób – sprzątając, robiąc coś na rzecz wspólnoty, pomagając komuś. To jest bardzo ważne. Jeśli coś dostajemy za darmo, jest to dla nas mało wartościowe.
Przy dużych ośrodkach misyjnych tworzy się szkoły zawodowe. Biednym dzieciom umiejętność czytania i pisania nie wystarczy, żeby znalazły pracę, muszą mieć konkretny zawód. Kształci się pielęgniarki, mechaników, budowlańców. Chodzi o to, żeby ci ludzie w pewnym momencie mogli sobie poradzić sami.

– Na długo Ksiądz wybywa?

– Została podpisana umowa między bp. Stefanem Regmutem, bp. Alvaro Beyrą Luarcą, do którego jadę, i mną. Umowa jest na sześć lat. Co roku przysługuje mi ok. miesiąca urlopu, to nie znaczy jednak, że będę za każdym razem przyjeżdżał do Polski, bo tamten biskup musi mi sfinansować lot, a nie dysponuje takimi środkami. Ale przyjadę w odwiedziny, na pewno.

Na pytanie, jak pomóc ks. Witkowi w jego misyjnej posłudze, można uzyskać odpowiedź w redakcji „Aspektów”.

2014-10-15 16:08

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Misyjność istotą Kościoła

Niedziela częstochowska 39/2012

[ TEMATY ]

misje

ARCHIWUM KS. WIESŁAWA PODGÓRSKIEGO

Ks. Wiesław wśród swoich afrykańskich parafian. W tle budynek plebanii...?

Ks. Wiesław wśród swoich afrykańskich parafian. W tle budynek plebanii...?
Temat misyjności Kościoła nasunął mi się podczas rozmowy z ks. Markiem Woldanem, kapłanem archidiecezji częstochowskiej, misjonarzem w Papui Nowej Gwinei, któremu zadałem pytanie dotyczące tej właśnie sprawy. Ks. Marek opowiadał o miejscu swojej duszpasterskiej pracy i o powołaniu misjonarza. Ale dzisiaj trzeba by o to zapytać zarówno każdego kapłana, jak i każdego chrześcijanina, katolika. Jak rozumiemy misyjność Kościoła? Zadanie misyjności wynika ze słów Chrystusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody (...). Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (por. Mt 28,19-20). Pan Jezus polecił tak czynić swoim uczniom i w ciągu wieków przekazują oni sobie ten Jego nakaz misyjny. Nas także on obowiązuje, bo w każdym Chrystusowym nakazie chodzi o dobro człowieka teraz i w wieczności. Dlatego nigdy nie można zgodzić się ze stwierdzeniem, że religia i religijność to prywatna sprawa człowieka. Owszem, rozgrywa się ona w jego sercu i w jego sumieniu, ale dotyczy życia w społeczności, motywowania takich, a nie innych zachowań ludzkich, a także życia społecznego. Może nieraz nie zdajemy sobie sprawy z tego, że podstawą naszego życia, we wszystkich praktycznie jego aspektach, jest przesłanie religijne. Człowiek odnoszący się w swoim życiu do Pana Boga będzie właściwie podchodził do wszystkich spraw. Inaczej będzie wyglądała ekonomia z jego udziałem - nie będzie nieuczciwej konkurencji, lobbingu, oszukańczej reklamy itp., inna będzie kultura jego środowiska i jej wytwory - wszystko czynione z najważniejszym przeznaczeniem: na większą chwałę Bożą i w trosce o prawdziwy rozwój człowieka, inna polityka, w której wszystko będzie jasne, rzetelne i prawdziwe. Życie religijne jest więc bardzo ważnym elementem życia społecznego i idzie ono z człowiekiem cały czas, kończąc się wraz ze śmiercią. Wydaje się, iż wielkim dopingiem do życia wiarą jest świadomość faktu, że każdy z nas umiera samotnie, choćby był otoczony gronem najbliższych. Uświadomienie sobie, że kiedyś trzeba będzie indywidualnie rozliczyć się z depozytu, jaki został w nas złożony, sprowadza nas do przysłowiowego pionu. Trzeba więc zawczasu o tym pomyśleć, ale też mieć świadomość pomocnej obecności naszego Anioła Stróża, który stanie z nami także przed obliczem Pana Boga. Misyjność Kościoła polega zatem na niezmiernie ważnym zadaniu przekazania Dobrej Nowiny, którą objawił nam Jezus Chrystus, a która dotyczy najważniejszej sprawy dla człowieka - sprawy naszego zbawienia. Nazywamy tę działalność ewangelizacyjną i realizujemy ją dziś praktycznie wszystkimi dostępnymi nam środkami. Ale żeby coś komuś dać, trzeba to mieć, trzeba tym żyć. Najpierw więc sami musimy ożywiać naszą wiarę oraz wiarę najbliższego otoczenia, wiarę narodu, w którym się urodziliśmy i w którym wzrastamy, i wiarę narodów naszego kontynentu. Tym bardziej że widzimy, ile jest na tym polu do zrobienia. Zawsze jednak - niczym chlebowy zaczyn - potrzebni są tacy nasi odważni bracia, którzy mając świadomość wartości skarbu, jaki został nam ofiarowany, nie ulękną się, by iść i głosić Chrystusa tam, gdzie jest On jeszcze mało znany. Idźmy więc przez życie my, naznaczeni pieczęcią Zmartwychwstałego, który oddał życie za nas wszystkich i wskazał, jak mamy żyć - kierować się prawem miłości Boga i bliźniego. Wypełniajmy to wszystko, co nam Jezus Chrystus przykazał. Taka też jest duszpasterska misja Kościoła, która kieruje się cytowanymi już słowami Pana Jezusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody”. Tym poleceniem wszyscy musimy się wciąż przejmować i przemieniać je w czyn. Światu potrzebni są misjonarze głoszący Chrystusa. Dzisiaj jest to o tyle łatwiejsze, że radosną nowinę o zbawieniu można przekazywać także przez multimedia. Nic nie może jednak zastąpić siły wiary człowieka przekazującego orędzie zbawienia i jego osobistego świadectwa. Obyśmy pod stemplem zmartwychwstania Chrystusa wszyscy mogli zmierzać do szczęśliwej wieczności.
CZYTAJ DALEJ

Święty Euzebiusz z Vercelli

Niedziela Ogólnopolska 43/2007, str. 4-5

Grzegorz Gałązka

Drodzy Bracia i Siostry!
CZYTAJ DALEJ

18-latka nie dotarła na Jubileusz Młodzieży; zmarła nagle

Ojciec Święty z głębokim smutkiem przyjął wiadomość o nagłej śmierci osiemnastoletniej Pascale Rafic, która podróżowała z Egiptu do Rzymu, aby wziąć udział w Jubileuszu Młodzieży – czytamy w watykańskim komunikacie prasowym.

Komunikat podaje, że jeszcze dziś przed południem Papież zechciał przyjąć grupę pielgrzymów, którzy towarzyszyli młodej Pascale w podróży. „Spotkanie, naznaczone głębokim wzruszeniem, będzie okazją do modlitwy i duchowego pocieszenia dla młodych ludzi, wciąż wstrząśniętych tym bolesnym wydarzeniem. Uczestnicząc w bólu wszystkich dotkniętych tym tragicznym wydarzeniem, Ojciec Święty zapewnia o modlitwie za zmarłą i prosi Pana Boga o pocieszenie i ukojenie dla rodziny, przyjaciół i wszystkich, którzy opłakują jej śmierć” – czytamy w komunikacie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję