Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Przed Temidą nie klękam

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MARIUSZ RZYMEK: - Czy emisja „Anatomii upadku” w telewizji publicznej była dla Pani sygnałem, że wreszcie coś na Woronicza pęka?

ANITA GARGAS: - W żadnym razie. Obawiam się, że sprawy przybierają wręcz inny obrót. Od dłuższego czasu obserwuję zawłaszczanie przez jedną opcję przekazu informacyjnego. Co niezwykle groźne, wraz z nim postępuje zagrabianie jej majątku. Telewizja w tej chwili zaczyna przypominać wydmuszkę. Dzieje się tak, bo pozbawia się ją nieruchomości, sprzętu i ludzi, którzy są wyprowadzani do spółek zewnętrznych. Tak naprawdę to Telewizji pozostała jedynie siedziba przy ul. Woronicza, ten niezwykle niefunkcjonalny gmach i tyle. Proszę zwrócić uwagę na to, że TVP Info, a więc całe pasmo poranne, jest nadawane zarówno na dawnym kanele TVP 3, jak i w Jedynce. Program pierwszy, czyli to, co było okrętem flagowym telewizji publicznej, zwija się. I dla mnie to niepojęte, że przy takim potencjale tak łatwo można było stracić pozycję lidera na rynku.

- To osłabienie telewizji publicznej wielu osobom jest jednak na rękę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- No bo są inni gracze, którzy na tym zyskują. Obawiam się, że w pewnym momencie może dojść do prywatyzacji telewizji publicznej. Od dłuższego czasu słychać zresztą głosy o planach prywatyzacji „Dwójki” bądź oddziałów regionalnych. Już następuje swoiste przygotowanie gruntu pod realizację tych planów: w eter idzie komunikat, że spółka ma olbrzymie straty i nie może być na dłuższą metę dotowana przez podatników. Znaczna część tych „sreber rodowych” zostanie więc z biegiem czasu rozparcelowana, no może z pominięciem „Jedynki”. Po tym przycięciu pozostanie na Woronicza jeden kanalik i to mało istotny, bo na jego program złoży się jakaś kultura wyższa, która zainteresuje jedynie wąskie grono odbiorców. Te wszystkie zabiegi poskutkują tym, że z osłabionej telewizji publicznej odejdą do jej konkurencji liczni reklamodawcy. Sprawa rozbija się więc o pieniądze i o wpływy.

- Zauważyła Pani taką dziwną zbieżność. Mianowicie w momencie, gdy w telewizji publicznej nadawano „Anatomię upadku” to w analogicznej porze konkurencja nadawała superprodukcje. Czy to przypadek?

- I tak nic przez to nie osiągnęli. Jak się okazało, pomimo takich działań mieliśmy rewelacyjną, najwyższą widownię. Nawet Tomasz Lis, który chełpi się tym, że ma najlepsze programy publicystyczne, został zdeklasowany. Przewaga „Anatomii upadku” nad produkcją Lisa była miażdżąca. Okazało się wtedy, że publicystyka III RP nie dotrzymuje kroku publicystyce IV RP.

- Takim dziennikarzom jak Pani często próbuje się założyć knebel na usta. Dlatego też włóczy się ich po sądach. Pani w tych bojach jest już pewnie zaprawiona?

- Nie ma co ukrywać, że największą udręką dla dziennikarzy są wytaczane im procesy. Trwają długo, a gdy się je w końcu wygrywa, nikt o tym nie wspomina. Wielu dziennikarzy po jednym takim doświadczeniu ugina się i już nigdy nie podejmuje tematu, który mógłby skutkować procesem sądowym. Ja nie uciekam od takich wyzwań. Procesów miałam tak wiele, że w niektórych momentach życia częściej bywałam w sądzie niż w Redakcji. Nigdy jednak nie poddałam się presji, jaką w ten sposób próbowano na mnie wywrzeć.

Reklama

- Ma Pani na pieńku z różnymi wysoko postawionymi osobami. Zadarła Pani nawet z urzędującym Marszałkiem Sejmu.

- Kiedy w 2005 r. zrobiliśmy program „Misja specjalna” na temat spółek paliwowych, ówczesny marszałek - były premier Józef Oleksy w trybie pilnym zwołał konferencję prasową. Doszło do niej nazajutrz po emisji programu. W jej trakcie zarzucił nam kłamstwo i nierzetelność. Wygraliśmy proces w pierwszej instancji, następnie - łącznie po blisko pięciu latach - w sądzie apelacyjnym. Nigdzie nie można było ani usłyszeć, ani przeczytać o tym wyroku. Tymczasem w jego uzasadnieniu sąd nie tylko stwierdził, że w naszym działaniu nie było żadnych nieprawidłowości, ale podkreślił, że program był uzasadniony interesem społecznym, a zachowanie Oleksego określił jako niewłaściwe. Tego oświadczenia nie wysłuchali jednak ci dziennikarze, którzy po konferencji marszałka Oleksego podchwycili jego oszczerstwa wobec nas.

- A co wówczas, gdy Temida jest po stronie polityka?

- Nie można się poddawać. Miałam już nieraz takie sytuacje, że sąd otwarcie sympatyzował z oskarżycielem. Wbrew pozorom sądy nie są wolne od ludzi preferujących konkretną opcję polityczną i nie kryjących tego na sali rozpraw. To trzeba wiedzieć, lecz mimo to nie odpuszczać.

- Po ewentualnej roszadzie na scenie parlamentarnej liczy Pani na powrót na Woronicza?

Reklama

- Swoją przyszłość wiążę z TV Republika, więc trudno, abym myślała o przeprowadzce do konkurencji. Zresztą nie wiem, czy będzie tam do czego wracać, bo według mnie wkrótce pozostanie tam pogorzelisko.

- Nie ma Pani ochoty, wespół na przykład z Bronisławem Wildsteinem, posprzątać tę stajnię Augiasza?

- Obawiam się, że tego układu nie można ruszyć. Na Woronicza funkcjonuje trzydzieści parę związków zawodowych i każdy z tych związków chroni swoich członków, więc o żadnych zwolnieniach nie może być mowy. Co więcej dyrektor anteny i jego zastępca nie ma w ogóle wpływu na etaty w telewizji. Przez poprzednie ekipy został stworzony taki system, że dyrektor anteny, a więc ktoś w rodzaju redaktora naczelnego gazety, ma do zagospodarowania przestrzeń - jak łamy pisma - ale nie posiada dziennikarzy. Tych ma za to inny dyrektor, dyrektor agencji produkcji telewizyjnej i to on decyduje, kogo sobie przyjmie na etat, a kogo nie. To sprawia, że dyrektor anteny musi posiłkować się personelem, który pracował tu nawet w latach 80. i rodowód ma taki, a nie inny. Przy takim układzie niewiele może zmienić.

- Jaki ma Pani pomysł na to, aby tragedia smoleńska ludziom nie spowszedniała? Żeby nie doklejono do niej - jak chce wiele mainstreamowych mediów - łatki telenoweli, w której nie ma co się doszukiwać ani sensu, ani przesłania.

Reklama

- W telewizji przez wiele sezonów królowały programy w stylu „Taniec z gwiazdami” i na okrągło, do znudzenia komentowane było, co się dzieje za ich kulisami. Nikomu to nie przeszkadzało. Nikt - jak w przypadku Smoleńska - nie wołał: „Ileż można o tym słuchać?”. Bo jest przyzwolenie, by do woli gadać o głupotach, ale gdy padają pytania o śmierć głowy państwa, to już jest niebezpieczne i trzeba to ludziom wybić z głowy. Proszę zwrócić uwagę, że gdy Brytyjczycy po iluś tam latach słyszą, że powstała nowa hipoteza na temat śmierci księżnej Diany, to nikt tam z tego nie kpi. Organa śledcze zajmują się nowymi informacjami z całą powagą. Podobnie jest w przypadku śmierci prezydenta USA Kennedy’ego. Do dziś rozważa się, kto stał za tym zamachem i jakoś nikt nie mówi, że flaki mu się przewracają na zewnątrz, bo kolejny raz ktoś wraca do tej sprawy. Bierzmy więc dobre przykłady z Zachodu i dostosowujmy je do naszych realiów. Tak się akurat składa, że w przypadku katastrofy smoleńskiej więcej jest pytań niż odpowiedzi. Na dodatek tych pytań przybywa w tempie lawinowym. Nic więc dziwnego, że przeciwnicy wyjaśnienia tej sprawy będą nadal sączyć jad, ale tym nie należy się przejmować.

- Media przychylne Platformie Obywatelskiej robią wszystko, żeby ośmieszyć, demonizować i marginalizować oponentów raportu Millera. Czy przy tak nasilonej akcji zaciemniania obrazu katastrofy smoleńskiej możliwe jest, aby głos ludzi inaczej na nią patrzących mógł szerzej zaistnieć w świadomości społecznej?

- Fakty dotyczące katastrofy wypływają na wierzch niezależnie, czy ktoś sobie tego życzy, czy nie. Zaraz po katastrofie tupolewa bardzo mała grupa respondentów skłaniała się ku opinii, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Teraz ponad 60 proc. uważa taki scenariusz za wysoce prawdopodobny. Zmiany w podejściu do śledztwa są widoczne, choć środowisko władzy bardzo się stara, żeby do nich nie dochodziło. Ale ludzie widzą, że sprawa śmierdzi na odległość, niczym sortownia śmieci w Bielsku-Białej.

2013-09-25 13:28

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święte oburzenie nieprawicy

Niedziela Ogólnopolska 43/2012, str. 14-15

[ TEMATY ]

polityka

dziennikarze

www.radiownet.pl

Red. Krzysztof Skowroński - prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Red. Krzysztof Skowroński - prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

W Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich zawrzało, jak nigdy dotąd w jego długiej historii, w związku z osobą jego prezesa Krzysztofa Skowrońskiego, który poprowadził dwa spotkania zorganizowane przez partię opozycyjną

Nawet stan wojenny i późniejsze perturbacje z odzyskiwaniem utraconej siedziby nie wywoływały tak wielkich namiętności, jak obecna dyskusja o politycznym zaangażowaniu prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP) Krzysztofa Skowrońskiego po stronie nielubianej w środowisku dziennikarskim partii opozycyjnej. Krzysztof Skowroński, demokratycznie wybrany prezes SDP i szef prywatnego Radia Wnet prowadził debatę ekonomiczną i konferencję PiS. Zdaniem sygnatariuszy listu otwartego (grupy członków SDP) pt. „My się na to nie zgadzamy” Skowroński naruszył art. 21 kodeksu etyki dziennikarskiej SDP mówiący o tym, że angażowanie się dziennikarzy w bezpośrednią działalność polityczną i partyjną prowadzi do konfliktu interesów i należy „wykluczyć podejmowanie takich zajęć oraz pełnienie funkcji w administracji publicznej i w organizacjach politycznych”. Być może Skowroński jako prezes postąpił nierozważnie (bo mógł przewidzieć, że zostanie skrytykowany), ale warto by dokładniej rozważyć, czy rzeczywiście aż tak bardzo naruszył etykę dziennikarską, czy raczej uraził przede wszystkim sympatie polityczne wewnątrz samego SDP? Warto też osądzić jego czyn w szerszym, dziennikarsko-politycznym kontekście. Wtedy ocena zdarzenia nie będzie już tak jednoznaczna i oczywista, jak w liście oburzonych z SDP. Czy Krzysztof Skowroński powinien ustąpić z funkcji prezesa SDP? Nie wszyscy członkowie stowarzyszenia są co do tego przekonani, doszło do politycznego podziału. Nic dziwnego, bo organizacja ta nie jest już dawnym monolitem pod honorowym patronatem historycznego prezesa Stefana Bratkowskiego. Mniej więcej rok temu pojawiła się w niej świeża krew - ludzie z całkiem innej bajki, bliżsi „Gazecie Polskiej” niż „Wyborczej”. To oni doprowadzili do wyboru Skowrońskiego, ku ogromnemu niesmakowi tych „bardziej dla stowarzyszenia zasłużonych”. To za ich sprawą SDP stało się prawicowe, niepoprawne politycznie. A teraz - piszą w swym proteście m.in. takie tuzy dziennikarstwa, jak Stefan Bratkowski, Maciej Wierzyński, Krzysztof Bobiński - stało się też jednostronnie polityczne. Piszą: „Od lat 80. ubiegłego wieku Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich pracowało na opinię niezależnej organizacji dziennikarskiej. Włączenie się Krzysztofa Skowrońskiego w działalność partyjną oznacza wybór kariery partyjnej i zejście z drogi niezależnego dziennikarstwa. Nie wyrażamy zgody na rujnowanie dorobku i pozycji SDP. Przywrócenie autorytetu SDP w środowisku dziennikarskim i społeczeństwie wymaga od Krzysztofa Skowrońskiego ustąpienia z funkcji prezesa naszego Stowarzyszenia”. To „postbolszewicka część warszawskiego SDP szykuje zadymę wymierzoną w prezesa SDP” - tak to z wielkim przejęciem skomentowały media życzliwe Skowrońskiemu, czyli te spoza tzw. głównego nurtu. Prezes Krzysztof Skowroński ustępować nie zamierza pod naciskiem od samego początku nieżyczliwej mu grupy, bo jak uzasadnia, został wybrany w demokratycznych wyborach, a jego zgoda na prowadzenie konferencji PiS nie wiązała się z żadną partyjną transakcją, nie była aktem bezpośredniego zaangażowania w działalność polityczną i partyjną, nie było więc żadnego konfliktu interesów, a siedziba SDP powinna być ważnym miejscem debaty publicznej. Z pewnością to tłumaczenie nie przekonuje tych, którzy poczuli się urażeni, którzy uważają, że cnota polskiego dziennikarstwa została nadszarpnięta. Ale pojawia się też nadzieja, iż może wreszcie to urażenie zaowocuje dyskusją o jakości polskiego dziennikarstwa, jego miejscu i roli w demokratycznym państwie. Mówi o tym sam podsądny, ciesząc się z wywołanej przez siebie burzy: „Z przyjemnością spotkam się z każdym, by dyskutować o tym, czym jest niezależne dziennikarstwo”.
CZYTAJ DALEJ

Neapol gotowy na uroczystość i cud św. Januarego

2025-09-18 07:25

[ TEMATY ]

św. January

cud św. Januarego

commons.wikimedia.org

Cud św. Januarego

Cud św. Januarego

Słynna Uroczystość św. Januarego w tym roku, podczas której wierni oczekują na dokonanie się cudu krwi świętego - jej przemiany ze stanu stałego w płynny - połączona będzie 19 września z zakończeniem XXXI Synodu Kościoła w Neapolu. Wręczone zostaną posynodalne „Wskazania duszpasterskie”.

Uroczystość przypada 19 września, jednak już dzien wcześniej Kościół w Neapolu rozpocznie świętowanie. Zwłaszcza, że w tym roku połączone jest ono z zakończeniem XXXI Synodu miejscowego kościoła i przekazaniem „Wskazań duszpasterskich.”
CZYTAJ DALEJ

15 lat Pozytywki

2025-09-20 20:09

Magdalena Lewandowska

Siostry Bożego Serca z byłymi i obecnym podopiecznymi Pozytywki.

Siostry Bożego Serca z byłymi i obecnym podopiecznymi Pozytywki.

Klubowe Centrum Aktywności Dzieci i Młodzieży „Pozytywka” świętuje jubileusz 15-lecia.

Siostry ze Zgromadzenia Bożego Serca Jezusa, podopieczni i ich rodziny, wolontariusze, terapeuci i przyjaciele „Pozytywki” najpierw modlili się podczas Eucharystii, której przewodniczył ks. Mariusz Wyrostkiewicz. A później w ogrodzie Sióstr Bożego Serca trwała zabawa, integracja i pyszny poczęstunek. Osoby szczególnie zaangażowane w działalność „Pozytywki” otrzymały pamiątkowe filiżanki z krasnalem Trisomkiem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję