Anna Rasińska (KAI): Jakie ma Ksiądz wrażenia po udziale w Festiwalu Młodych w Kokotku?
Ks. Tomasz Trzaska: Festiwal Młodych w Kokotku to wydarzenie na absolutnie najwyższym poziomie. Mam bardzo pozytywne wrażenia. Po pierwsze, wszystko zostało profesjonalnie zorganizowane na wielu poziomach - bezpieczeństwa, strony technicznej, infrastruktury, nagłośnienia, noclegów, posiłków, ale i od strony wizualnej i duchowej. To budzi pełen szacunek i naprawdę cieszy, że w Kościele organizujemy inicjatywy na takim poziomie, niezwykle profesjonalnie. Zespół organizatorów liczył ponad 250 osób, na czele z o. Tomaszem Maniurą. Widać tu naprawdę ogrom całorocznej pracy, co złożyło się na piękne wydarzenie, dopracowane pod każdym względem. Cieszę się, że jako Kościół potrafimy zrobić coś tak dobrze i nowocześnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po drugie, panował tam rodzinny klimat, wszyscy mogli się poczuć jak u siebie, wiele osób to powtarzało, młodzi, ale i siostry zakonne, księża, biskupi... Wszyscy czuliśmy się właściwie gospodarzami tego miejsca, każdy czuł się współodpowiedzialny.
Po trzecie, czuć było ogromne pragnienie spotkania, ze strony młodzieży, wysłuchania, pewnego poczucia bezpieczeństwa i wsparcia. Wszyscy więc odbyliśmy naprawdę wiele rozmów.
Które z przygotowanych atrakcji cieszyły się największym zainteresowaniem?
Reklama
Festiwal Życia to wydarzenie typowo religijne, więc myślę, że jego uczestnicy docenili możliwość adoracji, uczestnictwa w modlitwach, Eucharystiach i konferencjach pozwalających na pogłębienie wiary. Na pewno plusem tego wydarzenia było dobre wyważenie wydarzeń duchowych i świeckich. Dużym zainteresowaniem cieszyły się też koncerty oraz Bieg Festiwalowicza.
Z jednej strony młodzi uczestniczyli w adoracji, a z drugiej w koncercie z DJ-em i muzyką elektroniczną. To naprawdę można połączyć.
Ja byłem tam jednym z prelegentów, wygłosiłem konferencję pt. „Każdy z nas potrzebuje miejsca, w którym będzie bezpieczny”, w temacie szeroko pojętego wsparcia. Zachęcam do odsłuchania mojego wystąpienia na YouTube. Później prowadziłam wiele rozmów z młodymi m.in. w tym temacie.
Byłem zaskoczony jak wiele osób uczestniczyło chociażby w adoracji, myślę, że mogło być na niej około dwóch tysięcy osób. Mieszkańcy z okolicy Kokotka przychodzili też na same Eucharystie, ponieważ te Msze św. były naprawdę wyjątkowe i piękne. Wiele razy czułem wzruszenie, kiedy widziałem ten obraz - setki księży, biskupów i młodych, wszyscy razem!
Kościół w wakacje ma wiele różnych propozycji i takie, wakacyjne oblicze, trochę luźniejsze, festiwalowe, bardziej spontaniczne, w krótkich spodenkach i trampkach, też jest dobre. Z drugiej strony wciąż pozostajemy w swojej ważnej misji głoszenia orędzia Chrystusowego.
Jakie wnioski można wysnuć z tych rozmów? Jest Ksiądz znanym suicydologiem, czy młodzi podejmowali z Księdzem również tematy dotyczące zdrowia psychicznego i swoich problemów w tej materii?
Reklama
Najogólniej rzecz ujmując, żeby zachować wszelką dyskrecję, mogę tylko powiedzieć, że nasze rozmowy dotyczyły duchowej pracy nad sobą, zmagań duchowych... Prowadziłem bardzo dużo rozmów z młodzieżą, nie bardzo mogę i chcę mówić na temat tego, o czym. Bez wątpienia młodzi potrzebowali rozmowy, zwłaszcza po mojej konferencji miałem bardzo dużo próśb o rozmowę. Nie byłem w tym jedyny, tam ciągle widać było księży, siostry zakonne, biskupów, którzy rozmawiali z uczestnikami Festiwalu. Nikt nie był pozostawiony sam, bardzo mi się to podobało, że każdy czuł się ważny i potrzebny. To piękne świadectwo.
Choć może to poważnie zabrzmiało, Festiwal Życia to świetna zabawa, koncerty, bieg festiwalowy, zabawy, ale i modlitwa oraz rozmowy.
Czy na podstawie przeprowadzonych rozmów oraz doświadczenia zawodowego może Ksiądz powiedzieć z jakimi problemami boryka się młodsze pokolenie?
Młodzi ludzie w dzisiejszych czasach mają przede wszystkim deficyt wysłuchania bez oceny. Mają deficyt poczucia się ważnym, bez szufladkowania, ale z uszanowaniem tego, co czują i przeżywają. Chcą być akceptowani ze swoimi słabościami i traktowani poważnie.
Patrząc już ogólnie na młode pokolenie, wydaje mi się, że ma ono problem z sensem życia. Może nie skrajnym, ale jednak. Świat proponuje dziś wiele wygodnych rozwiązań, łatwych dróg do popularności, rozpoznawalności... Z drugiej strony widać, że nie jest to do końca sensowne życie. Młodzi mogą mieć problem z poczuciem sensu, ponieważ widzą, że mogą żyć fajnie, pięknie, dostatnio i wygodnie, tylko nie wiedzą po co. Tu pojawia się pytanie o wartości, a właściwie ich brak. Oczywiście nie jest to ich wina, bardziej jest to wina dorosłych, którzy nie pokazują im co jest w życiu ważne, ale też nie bronią ich przed światem, który zabiera im sens.
Wyniki wielu badań wskazują, że coraz więcej ludzi młodych zmaga się z problemem depresji. Jaka według Księdza jest tego przyczyna? Czy to faktycznie widać w kontakcie z młodymi?
Reklama
Myślę, że jest to zauważalne i trudno się temu dziwić. W dzisiejszych czasach wszyscy korzystamy z mediów społecznościowych, spędzamy dużo czasu w przestrzeni wirtualnej, wiele treści tam umieszczamy, przeglądamy... Paradoksem mediów społecznościowych jest to, że one nie budują społeczności, nie budują wspólnoty. Tworzą liczby obserwujących i interakcji, natomiast nie budują wspólnoty, to zbiorowisko odbiorców. Przez to, że młodzi spędzają tam wiele godzin, nie mają już czasu, siły i chęci na budowanie realnych więzi.
Więc myślę, że tak, jest to zauważalne. Młodzież z jednej strony może mieć objawy, nie chcę powiedzieć, że zaraz depresyjne, ale pewnego smutku, deficytu relacji. Pragnienie budowania relacji na tego typu wydarzeniach, jak Festiwal Życia, jest ogromne, ponieważ na co dzień w tej sferze mają pewien deficyt. Młodzi sami powtarzali, że przyjechali do Kokotka by poznać ludzi, zbudować nowe relacje.
Obecnie często mówi się o pokoleniach Zet i Alfa. Czym różnią się one od naszego pokolenia?
Przede wszystkim oni już nie znają świata bez internetu, więc w pewnym sensie są uzależnieni od nowoczesnych technologii, nie potrafią funkcjonować tak jak my. My nie znamy świata bez prądu elektrycznego, widzimy to w momencie kiedy tego prądu zabraknie. Oni z kolei nie potrafią funkcjonować bez internetu.
Druga kwestia, natury pedagogicznej czy wychowawczej, dotyczy tego, że naszym pokoleniom tłumaczono: musisz skończyć szkołę, najlepiej dobrą szkołę, by dostać niezłą pracę, potem móc założyć rodzinę, utrzymać tę rodzinę...To było naturalne, to był jakiś cel w życiu. Funkcjonował system wartości, ważna była wiara, rodzina, wspólnota.
Reklama
Dzisiaj młodzi słyszą, że wcale nie muszą zakładać rodziny, że to ich decyzja, że skończenie studiów nie gwarantuje lepszego poziomu życia, a pracę zawsze można zmienić. Mówi im się, że wszystko jest tymczasowe. Od związków, małżeństw, po rodzinę i tak dalej. Z drugiej strony, nikt nie bierze odpowiedzialności za to, że ci młodzi ludzie tracą przez to pewną stabilność w życiu. I dlatego bardzo często powtarzam, żeby przede wszystkim ich słuchać, a poza tym budować w nich system wartości.
Pozostaje im koncentracja na zaspokajaniu własnych zachcianek?
W pewnym sensie. Dzisiaj kładzie się zbyt duży nacisk na 'moje ja' i 'moje widzimisię', ponieważ moje spojrzenie jest najważniejsze. Jeśli komuś nie pasuje, to już jego problem. Dlatego kuleje wspólnota, rodzina, wiara i w ogóle życie. Oczywiście to trochę uproszczona diagnoza, ale w wielu wypadkach trafna.
Natomiast podstawowa różnica jest taka, że wcześniejsze pokolenia miały jakiś cel, w miarę jasno określony. Dziś tego celu nie ma i nie jest to kompletnie wina młodych. Oni nie znają innego świata. Nie jest to również do końca wina dorosłych. Jeżeli poprzednie pokolenia musiały ciężko pracować, żeby zapewnić swoim dzieciom dobrobyt, następne pokolenia są niejako tego beneficjentami, dlatego na tym się koncentrują.
W czasach komunizmu nie było niczego, po przemianach bywało różnie, dopiero potem zaczął się czas dobrobytu, oni się w nim urodzili. Rodzice chcieli dać im to wszystko czego sami nie mieli, a nawet więcej i dali im to. Zapomnieli tylko by wyposażyć młode pokolenie w wartości, które mogłyby uchronić ich przed zderzeniem z rzeczywistością.
Czy w kontekście wydarzenia, jakim był Festiwal Młodych w Kokotku, ma Ksiądz jakąś refleksję na temat tego co można zrobić, by zatrzymać młodych w Kościele lub doprowadzić do niego nowe osoby?
Reklama
Daleki jestem od tego, żeby dawać jakieś rady. Natomiast na pewno trzeba dalej budować, dawać ludziom poczucie przynależności, unikać sztuczności, mówienia do młodego pokolenia niezrozumiałym dla nich językiem. Nie chodzi oczywiście o zrównanie się z młodzieżowym językiem, ale prostotę przekazu i szczerość.
W tym kontekście przychodzi mi do głowy przykład bp. Piotra Przyborka z Gdańska, który był obecny przez kilka dni Festiwalu i choć nie przestał być biskupem, ani na sekundę, był blisko ludzi, wśród nich, rozmawiał z młodymi, spotykał się, nawet biegł w wyścigu po błocie. Cieszę się, że ten obrazek trochę się rozniósł medialnie, to taka wisienka na torcie. Będąc przez cały czas biskupem, był jednocześnie blisko wszystkich. To jest niezwykle ważne, by duchowni nie budowali dystansu wobec wiernych, by byli otwarci na młodych jak na Festiwalu Życia, mówili do nich prostym językiem. Dawali poczucie, tego, co było tematem przewodnim Kokotka oraz spotkania w Lednicy - domu. Wspólnie należy starać się by budować ten dom, w którym każdy będzie się czuł chciany i bezpieczny.
Bóg daje nam możliwość Kościoła jako domu, w którym mam prawo być i silny, i słaby, w którym będę ważny, w którym będę wysłuchany, ale w którym obowiązują pewne zasady. W którym będzie pewien rytm i zdrowy, normalny świat. Bez niektórych współczesnych dziwactw, wymysłów... Jeśli będziemy dawać taki Kościół w sposób dobry, jednocześnie odpowiadając na deficyty, które dotykają dzisiejszego świata młodych, oni odnajdą drogę do domu, jakim jest taka wspólnota Kościoła.
Dziękuję za rozmowę!