„Piękno mieszka w sercu człowieka”, tak najkrócej można opisać spotkanie z Zygmuntem Romanowskim, który na zaproszenie ks. proboszcza Zbigniewa Wiatrka gościł 11 listopada w parafii Najświętszej Maryi Panny Saletyńskiej, dając świadectwo swojego życia poprzez katechezę, śpiew i grę na gitarze.
Zygmunt Romanowski opowiadał jak wdzięczny jest Bogu za wszystkie dary i koleje swojego życia. Dziś w kościołach, domach dziecka, szpitalach, domach pomocy społecznej, więzieniach i innych miejscach całego kraju dzieli się świadectwem swojego niezwykłego życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Najistotniejsza była dla niego świadomość, że mimo iż rodzice go porzucili to Bóg go nie opuścił. W jego słabości mocą był i jest Bóg. I aby mocniej mu to uświadomić, Pan Bóg cofnął nieuleczalny metodami ludzkimi paraliż, następstwo wirusowego zapalenia rogów przednich rdzenia kręgowego, pozostawiając jedynie niedowład lewej nogi, na której dziś wbrew wszelkim prawom natury może utrzymać ciężar swojego ciała.
Z wdzięczności Bogu za tę wielką, niezwykłą przemianę życia - z beznadziejnego stanu do wewnętrznej duchowej radości - postanowił wspierać dzieła w służbie ludziom cierpiącym i Kościołowi katolickiemu na świecie.
Zaproszenie przez bł. Jana Pawła II do Castel Gandolfo otworzyło panu Zygmuntowi możliwość wyjazdu do wielu krajów świata (odwiedził ich już 30 - przyp. red.). Podczas tych podróży opowiada ludziom o swoim życiu i cudzie, którego doświadczył. Pan Zygmunt często podkreśla: „Jestem żywym przykładem dobroci Boga. To dzięki Niemu mogę tak wiele. Bez głębokiej wiary trudno byłoby mi zrozumieć sens cierpienia”.
Zygmunt Romanowski zdał maturę w poznańskiej szkole dla niepełnosprawnych. Potem studiował w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej i Akademii Ekonomicznej. Uzyskał absolutorium z cybernetyki, zaś jego pasją stało się śpiewanie. Jeszcze podczas studiów zaczął pisać teksty piosenek i komponować do nich muzykę. Świetnie opanował grę na gitarze. Jest też doskonałym rysownikiem. Uczestnicy jego koncertów zawsze wpadają w zachwyt, bo są świadkami niezwykłego spotkania, a raczej zwykłego spotkania z niezwykłym człowiekiem. Tak też było w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie zgromadzeni w kościele ze zdumieniem słuchali opowieści pana Zygmunta. Niektórzy nie kryli łez wzruszenia, gdy śpiewem wychwalał imię Boga, inni po chwili niedowierzania, z wielkim szacunkiem słychali opowieści niezwykłego gościa.