Utarło się powiedzenie, że człowiek jest istotą ustawicznie poszukującą szczęścia. Wszyscy pragną być szczęśliwi. W życiu realizujemy drobne i większe cele w oczekiwaniu, że ich osiągnięcie przyniesie nam szczęście. Okazuje się jednak, że tego pragnienia nic na świecie nie jest w stanie zaspokoić. Gdy uda się nam zrealizować jedno czy drugie zamierzenie, cieszymy się tym przez chwilę, aby zaraz potem zatęsknić do czegoś nowego, może lepszego czy większego. Ten mechanizm funkcjonuje w nas przez całe życie.
Młodzi ludzie sądzą, że szczęście przynosi sława, rozgłos. Stąd też marzą o karierze piosenkarza, aktora, sportowca, naukowca. Gdy jednak śledzimy wywiady ze sławnymi ludźmi, zauważamy, że często z ich ust pada gorzkie wyznanie: szczęście nie istnieje. Inni z kolei upatrują szczęście w gromadzeniu dóbr materialnych. Takim życie upływa na ciągłej pogoni za pieniądzem i na strachu, żeby nie utracić zdobytych majętności. O takich też nietrudno powiedzieć, że mijają się ze szczęściem. Stąd też powstało powiedzenie: „pieniądze szczęścia nie dają”. Wielu jednak w to nie wierzy i pragnie się o tym osobiście przekonać.
Patrząc na zachowania ludzi, możemy zauważyć i takich, którzy obrali drogę do szczęścia przez zaspokajanie swoich żądz zmysłowych, a także przez upajanie się alkoholem czy narkotykami. Życie nas poucza, że jest to raczej droga do nieszczęścia aniżeli do szczęścia.
Dzisiejsza uroczystość Wszystkich Świętych przybliża nam drogę do szczęścia. Jest to droga wytyczona przez Chrystusa w Ośmiu Błogosławieństwach. Szczęście osiągają ubodzy w duchu, ci, którzy się smucą, cisi, łaknący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, czyniący pokój, prześladowani. Tylko tacy zasługują na „wielką nagrodę w niebie”. Słuchając tego, może rodzić się w nas jakaś rozterka, a nawet sprzeciw. Jak to - dlaczego taka, nieatrakcyjna droga do przyszłej nagrody niebieskiej, do wiecznego szczęścia? Kto ją dziś podejmie? Przecież dookoła lansuje się drogę do bycia „człowiekiem sukcesu”. Jezusowe błogosławieństwa nie nadają się na pierwsze strony kolorowych czasopism. A jednak nauka ogłoszona przez Chrystusa na Górze Błogosławieństw, wytrzymuje próbę czasu. Możemy sami to stwierdzić, gdy głębiej, wnikliwiej spojrzymy na bieg życia. Raz po raz bowiem przekonujemy się, że szczęście polega na zdobywaniu pełniejszego człowieczeństwa, na uporczywym, trwającym całe życie dochodzeniu do prawdziwej miary bycia człowiekiem.
Chrystus ukazuje nam w błogosławieństwach miarę prawdziwego i pełnego człowieczeństwa, miarę świętości, miarę szczęścia. „Być prawdziwym człowiekiem”, „być świętym” i „być szczęśliwym” to synonimy. Świętość nie jest stanem egzotycznym, ale normalnym stanem człowieczeństwa. Można przeto powiedzieć - za Soborem Watykańskim II - że wszyscy jesteśmy powołani do świętości, czyli do stawania się „pełnym” człowiekiem.
Stawać się świętym, to tyle, co dorastać ciągle do pełniejszego człowieczeństwa. A to dorastanie prowadzi przez realizację błogosławieństw Chrystusa, które streszczają się w stawaniu się bezinteresownym darem dla drugiego człowieka. Taką drogę do świętości wydeptywali sobie święci, których czcimy, i którzy nam przypominają, że warto zabiegać o świętość.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu